Izrael wciąż w politycznym impasie: o północy upłynął termin 28 dni, jakie na sformowanie nowego rządu dostał Benjamin Netanjahu. Polityczna przyszłość dotychczasowego premiera jest niepewna: oczekuje się, że teraz prezydent Reuwen Riwlin powierzy misję stworzenia rządu innemu politykowi.
W marcowych wyborach parlamentarnych - czwartych w Izraelu w ciągu ostatnich dwóch lat - żadne z ugrupowań nie odniosło zdecydowanego zwycięstwa.
Benjamin Netanjahu, któremu po wyborach powierzono misję stworzenia rządu, próbował sformować koalicję, do której - obok prawicowego bloku Likud, dowodzonego przez 71-letniego premiera - weszliby niektórzy jego prawicowi rywale, a także ugrupowania centrowe i lewicowe.
Netanjahu próbował także pozyskać przychylność partii reprezentujących arabską ludność Izraela, nie wykluczając nawet ich wpływu na kształt gabinetu.
Misja zakończyła się fiaskiem, a komentatorzy podkreślają nie tylko, że Netanjahu znów nie zdołał przełamać trwającego już od ponad 2 lat impasu politycznego, ale także, że pojawiła się perspektywa zepchnięcia Likudu do opozycji - po raz pierwszy od 12 lat.
Teraz oczekuje się, że prezydent Reuwen Riwlin powierzy misję utworzenia rządu któremuś z konkurentów Netanjahu.
Zdaniem Reutera, będzie to najprawdopodobniej 57-letni Jair Lapid, przywódca centrowej partii Jesz Atid (Jest Przyszłość), która w wyborach z 23 marca zajęła drugie miejsce, za Likudem.
Riwlin może również zwrócić się do Knesetu - izraelskiego parlamentu - o wyznaczenie własnego kandydata na premiera: Kneset miałby na to 21 dni.
Benjamin Netanjahu sprawuje urząd premiera niezmiennie od 2009 roku, wcześniej na czele rządu stał przez 3 lata w latach 90. ubiegłego wieku. Udało mu się utrzymać władzę mimo braku zdecydowanych rozstrzygnięć w czterech kolejnych wyborach - i mimo toczącego się przeciwko niemu procesu w związku z zarzutami korupcyjnymi: premier do winy się nie przyznaje.