Idolem okrzyknęli internauci dyżurnego z portu w Livorno w Toskanii, który rozmawiał z kapitanem statku Costa Concordia kilkadziesiąt minut po katastrofie wycieczkowca. Co więcej chcą, by premier odznaczył kapitana Gregorio De Falco.
Nagrana rozmowa dyżurnego z kapitanatu portu w Livorno w Toskanii z kapitanem statku Costa Concordia, Francesco Schettino bije rekordy popularności w internecie; wysłuchały jej setki tysięcy internautów niemal na wszystkich kontynentach.
Jest dowodem kłamstw kapitana, który porzucił tonący statek. Nie koordynował ewakuacji i nie wiedział, co dzieje się wśród spanikowanych i przerażonych ludzi.
Dyżurny z portu w Livorno, kapitan Gregorio De Falco, który w ostrych słowach udzielił reprymendy Schettino i krzyczał na niego, wydając mu polecenie powrotu na pokład został wręcz okrzyknięty idolem. Grono jego fanów w sieci coraz bardziej się powiększa. Powstają kolejne dedykowane mu strony. Wśród włoskich internautów krążą petycje do premiera Mario Montiego o odznaczenie kapitana De Falco.
Ale jest także drugie społeczne zjawisko, o którym pisze włoska agencja Ansa: kapitan przewróconego statku stał się prawdziwym pośmiewiskiem, a jego nazwisko natychmiast trafiło do codziennego języka jako synonim tchórza i dezertera. Socjologowie w wypowiedziach da mediów zwracają uwagę na ogromną wściekłość Włochów na sprawcę wypadku, której siły ich zdaniem nie da się z niczym porównać.
We Włoszech, zaledwie dzień po ujawnieniu nagrania z 13 stycznia, zaprojektowano koszulki z najmocniejszym cytatem z wypowiedzi nie przebierającego w słowach przedstawiciela kapitanatu: "Niech pan wraca na pokład" wraz z użytym przez niego przekleństwem.
Słowa te w hiszpańskiej i portugalskiej wersji językowej stały się wręcz "przebojem" w Ameryce Południowej.