Niemiecka kanclerz Angela Merkel twierdzi, że zarzuty w sprawie zatrzymanego obywatela RFN, który prawdopodobnie był podwójnym agentem i szpiegował na rzecz USA, są poważne. "Potwierdzenie zarzutów może podważyć nasze zaufanie do USA" - dodała.
Jeżeli informację się potwierdzą będzie to poważna sprawa - powiedziała niemiecka kanclerz na konferencji w Chinach. Według Angeli Merkel, kraje, które uważają się za partnerów na arenie międzynarodowej, nie szpiegują się wzajemnie. Tego typu działania są sprzeczne z zasadą wzajemnej współpracy. Jeżeli zarzuty są prawdziwe będzie to dla mnie oznaczać całkowitą sprzeczność z zasadami współpracy w duchu zaufania między organami państwowymi i partnerami - dodała. Merkel jest w Chinach w związku z podpisaniem kontraktu na dostawy 100 śmigłowców produkowanych przez koncern Airbus.
Sprawa zatrzymanego szpiega na pewno nie pozostanie bez wpływu na stosunki na linii Berlin - Waszyngton. Tym bardziej, że w zeszłym roku wyszło na jaw, że amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) masowo inwigilowała także obywateli niemieckich. Na podsłuchu miał być m.in. telefon komórkowy kanclerz Merkel.
Według mediów, zatrzymany 31-letni pracownik niemieckiego wywiadu BND dobrowolnie zaoferował swoje usługi Amerykanom. Przez dwa lata miał działać jako podwójny agent i wykraść w tym czasie 218 poufnych dokumentów. Co najmniej trzy dotyczyły komisji parlamentarnej ds. NSA. Dostał za to 25 tys. euro.
Administracja prezydenta USA Baracka Obamy i Departament Stanu do tej pory odmawiają komentarza w tej sprawie.