Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie zdecydowało o zwiększeniu pomocy dla Republiki Środkowoafrykańskiej. Zebrane środki zostaną przeznaczone na zakup ubrań, leków i żywności dla uchodźców, którzy przez krwawy konflikt w swoim kraju musieli uciekać z domów, by ratować życie. Pomóc może każdy!
O dramatycznej sytuacji w Republice Środkowoafrykańskiej zaalarmowali polscy misjonarze, którzy również padli ofiarami krwawego konfliktu między muzułmanami i chrześcijanami. Członkowie misji w Ngaoundaye musieli uciekać z siedziby misji - ukryli się w budynku centrum edukacyjnego, położonym kilometr dalej. Schronili się tam przed Seleką - muzułmańską milicją - bowiem dotarły do nich informacje, że w ich kierunku zmierzają samochody z bojówkarzami Seleki. Nie wiemy, dlaczego Seleka, która chce się dostać do Czadu, jedzie w naszym kierunku. Myślę, że nie robią tego celowo, że są jakieś problemy na granicy z Czadem, że granica jest dla nich niedostępna. Ale ten przejazd w naszą stronę jest bardzo niebezpieczny. Gdyby doszło do jakiejkolwiek walki, to nasi ludzie nie mają żadnych szans na przeżycie - relacjonował w rozmowie z RMF FM polski kapucyn, o. Benedykt Pączka. Gdyby doszło do spotkania z Seleką, możemy stracić życie. To bardzo agresywni ludzie, bez miłosierdzia. Mówią w języku arabskim. Nie jesteśmy w stanie się z nimi porozumieć, nie ma z nimi dialogu. Znają kilka słów w języku francuskim: pieniądze, samochody, komputery, telefony - i tylko tyle - mówił. Dodał, że rebelianci są bardzo dobrze uzbrojeni - mają karabiny maszynowe i wyrzutnie rakietowe - i że członkowie misji już dwa razy spotkali się z rebeliantami. Jedno spotkanie było bardzo ostre, grozili nam śmiercią. Podczas drugiego skradli praktycznie wszystko, co mieliśmy na misji. I odjechali też grożąc bronią i strzelając - opisywał.
Kapucyn podkreślił, że członkowie misji od dwóch tygodni prosili o pomoc rząd i wojsko. Mamy jedną propozycję - ewakuować się. Nie chcemy tego robić. Obok nas żyje 10 tysięcy ludzi. Ci ludzie też mogą zginąć - szybciej niż my. Jeżeli misjonarz przyjeżdża na misję, to przyjeżdża po to, by być z nimi, dawać im przykład. Widać, że ludzie potrzebują naszej obecności. W każdej chwili możemy poprosić, żeby helikopter przyleciał po nas, ale to nie jest rozwiązanie, bo tu zostaje jeszcze 10 tysięcy ludzi, zostaje cała wioska, kto się nimi będzie zajmował? Oni mają takie samo prawo do życia jak my - zaznaczył.
Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie, zaalarmowane o dramatycznej sytuacji w Republice Środkowoafrykańskiej, postanowiło zwiększyć pomoc dla tego kraju. Już pod koniec ubiegłego roku - jak podaje na swojej stronie internetowej - udzieliło Republice Środkowoafrykańskiej pomocy humanitarnej na kwotę 200 tysięcy euro, ale teraz z ogarniętego niepokojami kraju znów docierają prośby o pilne wsparcie.
Zwracamy się o pomoc do wszystkich ludzi dobrej woli o sfinansowanie projektu, który będzie przeznaczony na zakup ubrań, leków i żywności dla uchodźców, którzy w środku nocy musieli natychmiast uciekać z domów, by ratować swoje życie - czytamy na stronie Stowarzyszenia. Według danych 68 tysięcy osób uciekło do ościennych krajów, a 400 tysięcy to są uciekinierzy wewnątrz kraju. W samej Katedrze Św. Antoniego w Bossangoa zgromadziło się 34 tysiące osób - głosi komunikat.
Wszyscy, którzy chcieliby wesprzeć projekt, mogą wpłacić pieniądze na poniższe konto:
Walki w Republice Środkowoafrykańskiej wybuchły z nową siłą po wycofaniu się w ubiegłym miesiącu muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka ze stolicy kraju Bangi. Według miejscowych źródeł, mają one często charakter odwetu na chrześcijanach.
W ciągu minionej doby w rezultacie walk między muzułmanami i chrześcijanami w Republice Środkowoafrykańskiej zginęło co najmniej 75 osób.
RMF FM / pkwp.org