Trójmorze to nie jest projekt przeciw Unii Europejskiej. Raczej koło ratunkowe, gdyby się okazało, że okręt flagowy Europa zderzył się z górą lodową - mówi w wywiadzie dla "Polski The Times" prof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Andrzeja Dudy.
Pytany, o czym Andrzej Duda będzie rozmawiał z Donaldem Trumpem podczas wizyty w Białym Domu, Zybertowicz podkreślił, że trzeba pamiętać o kontekście spotkania.
Prezydent poleci do USA dzień po szczycie Trójmorza w Bukareszcie. Stany Zjednoczone mogą przesądzić - nie muszą, ale mogą - o sukcesie tej inicjatywy - powiedział doradca prezydenta.
Jak podkreślił, "obecnie projekt Trójmorza może stać się planem B".
Jeśli elity brukselskie, paryskie, berlińskie będą dalej tak zaślepione jak w ostatnich latach, to może okazać się, że projekt Trójmorza, którego częścią jest Grupa Wyszehradzka, będzie szansą na ocalenie integracji europejskiej - ocenił Zybertowicz.
Nigdy nie połączono potencjału państw leżących na flance wschodniej Europy - nie tylko NATO, ale także na flance Europy łacińskiej - wskazał.
Brakuje infrastruktury drogowej, kolejowej, energetycznej, wreszcie intelektualnej łączącej Północ z Południem. Wszystkie kluczowe projekty rozwijano horyzontalnie, ze Wschodu na Zachód - tak, żeby ułatwić zachowanie hegemonicznej pozycji Niemiec i do pewnego stopnia Francji. Połączeń wertykalnych, biegnących z góry na dół, w tym regionie brakuje - podkreślił.
Na uwagę, że cały czas nie widać konkretnych działań, które by ożywiały inicjatywę Trójmorza, Zybertowicz odparł, że o tym, czy ten projekt uda się zdynamizować, mogą przesądzić Stany Zjednoczone.
Gdyby Donald Trump chciał być inicjatorem jakiegoś funduszu Trumpa - na wzór dawnego planu Marshalla - gotowego wejść w inwestycje infrastrukturalne, mógłby to być impuls sprawiający, że kraje Trójmorza szybko zaczęłyby generować znacznie więcej niż 11 proc. PKB całej Unii. Zresztą nie musi się to krajom starej UE podobać - stwierdził doradca prezydenta.
(e)