Na 14 lat więzienia skazał sąd w Wejherowie kierowcę, który jadąc po pijanemu spowodował śmiertelny wypadek. Ofiarami byli ciężarna kobieta i jej mąż. Sąd uznał także, że mężczyzna dożywotnio ma mieć zakaz prowadzenia pojazdów. Sprawca był wcześniej karany za kierowanie pojazdami po alkoholu.

Do tragedii doszło 6 września ubiegłego roku w Wyszecinie niedaleko Wejherowa na Pomorzu. Kierujący audi A4 37-letni Leszek F. zjechał nagle na przeciwległy pas ruchu i zderzył się czołowo z fiatem punto, który prowadziła 27-letnia kobieta w siódmym miesiącu ciąży. Pasażerami byli jej 44-letni mąż i trzyletnie dziecko. Sprawca wypadku miał trzy promile alkoholu we krwi, jechał z prędkością ponad 90 km/h.  

Ciężarna była w ciężkim stanie, dlatego lekarz próbował przeprowadzić cesarskie cięcie jeszcze w karetce. Kobiety i dziecka nie udało się jednak uratować. Poważnie ranny mąż ciężarnej trafił do szpitala, gdzie zmarł po 11 dniach. Z wypadku cało wyszedł jedynie trzyletni chłopiec, który siedział z tyłu pojazdu i był zapięty w foteliku. Dziecko miało tylko drobne otarcia skóry.

W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił, że zachowanie Leszka F. było karygodne i stanowiło umyślne naruszenie przepisów ruchu drogowego. Oskarżony złamał jedną z naczelnych zasad ruchu drogowego - zasadę trzeźwości. Nie ma żadnych okoliczności, aby wyłączyć jego winę. Oskarżony jest osobą dorosłą, był w pełni poczytalny, miał świadomość tego, co robił - podkreśliła sędzia Jolanta Nowak.  

Sąd dodał, że czyn Leszka F. cechuje bardzo wysoka szkodliwość społeczna, a on sam jest osobą "wysoce zdemoralizowaną". 

W uzasadnieniu wyroku podkreślono, że oskarżony nie skorzystał z dawanych mu wcześniej przez sądy szans na poprawę swojego zachowania; zamiast tego demonstrował "rażące lekceważenie porządku prawnego". Jako okoliczności łagodzące sąd wskazał m.in. wyrażoną przez niego skruchę. 

Rodzina pokrzywdzonych oraz ich pełnomocnik nie chcieli komentować wyroku.  

Obrońca Tomasz Tarnowski zapowiedział, że decyzję o ewentualnej apelacji podejmie po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia orzeczenia. Adwokat przyznał, że wyrok jest surowy - maksymalna kara, jaką sąd mógł wymierzyć Leszkowi F. wynosiła 15 lat więzienia. 

Nigdy nie miał prawa jazdy. Twierdził, że nie stać go na kurs

Mężczyzna był już wcześniej kilkakrotnie zatrzymywany i karany za kierowanie pojazdami w stanie nietrzeźwym.

Pierwszy wyrok zapadł w marcu 2006 r. - Leszek F. został wtedy skazany na 10 miesięcy prac społecznych, dostał też sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres dwóch lat. Drugi raz, za jazdę po pijanemu motorowerem, został skazany w marcu 2008 r. - na trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów na okres czterech lat. 

W kwietniu 2010 r. został zatrzymany, gdy pijany kierował quadem - sąd wymierzył mu karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat i zabronił kierować pojazdami przez siedem lat. Poza tym, policja trzykrotnie zatrzymywała Leszka F. za prowadzenie samochodu w stanie wskazującym na spożycie alkoholu (miał wtedy od 0,2 do 0,5 promila). Otrzymywał za to kary grzywny.

Mężczyzna nie miał nigdy prawa jazdy. Podczas śledztwa w prokuraturze tłumaczył, że nie stać go było na odpowiedni kurs. Twierdził też, że jeździł tylko po gminnych drogach. 

W trakcie procesu mężczyzna przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania.

Jego 26-letni bratanek, który jechał w audi jako pasażer mówił przed sądem jako świadek, że wujek pił w ciągu dnia piwo i wódkę. Według tych zeznań, tuż po wypadku Leszek F. próbował wymóc na krewnym, aby ten skłamał przyznając, że to on siedział za kierownicą.

(mpw)