We Wrocławiu trwa Międzynarodowa Konferencja Press Euro. Przedstawiciele mediów, miast-organizatorów i sponsorów rozmawiają o szansach i zagrożeniach związanych z organizacją Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej w 2012. Barbara Zielińska rozmawiała z Sebastianem Bykowskim z Press-Service Monitoring Mediów.
Sebastian Bykowski: Organizacja imprez typu Euro jest ogromnym potencjałem, trampoliną dla miast-organizatorów do organizacji kolejnych imprez o tak wielkie randze i nie chodzi już tylko o imprezy sportowe, ale także o kulturalne, muzyczne czy naukowe.
Barbara Zielińska: Ale organizacja jest również ogromnym kosztem...
SB: Oczywiście, koszt jest ogromny i to nie tylko od strony finansowej, bo jeżeli spojrzymy na - ogólnie rzecz biorąc - relacje mediów dotyczące Euro 2012 w miastach-organizatorach to zobaczymy, że jest bardzo dużo informacji krytycznych, pokazujących albo opieszałość władz, albo nieumiejętne przygotowanie do inwestycji, ogromne kłopoty komunikacyjne.
BZ: Taka rola mediów...
SB: Tak, ale często są to problemy pokazywane z perspektywy jednego człowieka. O ile mówimy o szansach z takiej szerokiej perspektywy, o tyle w problemach skupiamy się na szczególe. To wywołuje ogromne emocje. Emocje z jednej strony są czymś bardzo pozytywnym, czymś bardzo oczekiwanym w przekazie medialnym, bo ludzie czekają na takie historie.
BZ: Ale przecież nie o to chodzi, by wystawiać organizatorom laurkę.
SB: Jednak z perspektywy tworzenia wizerunku takie doniesienia są bardzo niebezpieczne. Wiemy, jak bardzo dużo kosztuje przygotowanie tego emocjonalnego wizerunku do tego, by czuć się gospodarzami tej imprezy, tej największej fety, jaka się wydarzy w historii Polski, z przywitaniem tak wielu narodowości w kraju i pokazania się z pozytywnej strony, ale z drugiej strony buduje się gdzieś taka wizja, że to wydarzenie będzie ogromnym obciążeniem.
BZ: A co nam się może nie udać, co się może odbić czkawką?
SB: Media najczęściej podnoszą temat kłopotów z infrastrukturą. Wydaje się, że polskie miasta są w ogromnym niedoszacowaniu pewniej infrastruktury w stosunku do potrzeb. I to jest największy problem, z którym przyjdzie nam się zmierzyć. To najbardziej może popsuć nam wizerunek. Jeżeli turyści zobaczą Polskę jako miejsce zakorkowane, jako miejsce wywołujące stres - to są dla nas spaleni.
BZ: Bo jeden kibic ma kilkudziesięciu znajomych, którym powie - nie jedźcie do Wrocławia, Gdańska, Poznania czy Warszawy?
SB: W dobie portali społecznościowych takich znajomych może mieć tysiące. Jest duża szansa, że kibice, którzy przyjadą oglądać mecze Euro 2012 do Polski, wrócą tu. Warunek jest jeden - muszą mieć pozytywne doświadczenia. Jeżeli będzie inaczej - polska mimo ogromnych wysiłków włożonych w budowę wizerunku przy okazji Euro 2012 - znowu będzie kilka kroków z tyłu. Miasto organizatorzy muszą wziąć to sobie do serca, by nie zaprzepaścić szansy przez podstawową - wydawać by się mogło - sprawę. Przez drogę, tramwaj czy pociąg.