Jakie państwo, taki ambasador; Siergiej Andriejew jest przedstawicielem Rosji i realizuje on polecenia z Moskwy, w efekcie większość jego aktywności należy traktować w charakterze prowokacji - mówił w Sejmie wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk.
Posłowie Koalicji Obywatelskiej: Paweł Kowal, Adam Szłapka, Marek Krząkała, Tomasz Lenz, Sławomir Nitras, Grzegorz Schetyna, Małgorzata Tracz, Robert Tyszkiewicz oraz Katarzyna Lubnauer skierowali do MSZ pytanie dotyczące działalności ambasadora Federacji Rosyjskiej w Polsce Siergieja Andriejewa.
"Mamy do czynienia z sytuacją absolutnie nadzwyczajną. Ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce od lat zamiast służyć racjom dyplomatycznym chuligani w Warszawie, obwinia Polskę o rozpoczęcie II wojny światowej, zaprzecza zbrodniom rosyjskim na Ukrainie" - mówił Kowal. Zwracał też uwagę, że w ostatnim czasie Rosja zniszczyła "arcyważne dla polskiego dziedzictwa i polskiej pamięci miejsce na cmentarzu wojennym w Charkowie", a rosyjscy urzędnicy grozili zniszczeniem cmentarza wojennego w Katyniu.
Pytał też, czy rząd podejmuje działania wobec wypowiedzi i działań Andriejewa.
"Czy nie czas powiedzieć mu, że jego miejsce jest w Moskwie, a dzisiaj jego obecność w Warszawie niczemu dobremu nie służy; służy tylko dalszej destrukcji relacji polsko-rosyjskich" - ocenił polityk KO.
Wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk zwracał uwagę, że ze względu na polską pomoc Ukrainie nasz kraj stał się obiektem szeregu ataków propagandowych i dezinformacyjnych, ale też akcji o charakterze prowokacyjnym.
"Działań mających utrudnić działalność polskich przedstawicielstw dyplomatycznych i konsularnych w Rosji. Co gorsza w związku z tą determinacją Federacji Rosyjskiej w tym zakresie nie ma perspektyw na zmianę tego podejścia władz rosyjskich w najbliższym czasie" - zaznaczył.
Dodał, że mimo to Polska, podobnie jak inne kraje UE i NATO, utrzymuje stosunki dyplomatyczne i konsularne z Rosją.
"Natomiast MSZ cały czas analizuje możliwe kroki w tym w odniesieniu do obecności ambasady Federacji Rosyjskiej w Polsce. Pamiętajmy jednak, że w dyplomacji w tym zakresie obowiązuje zasada wzajemności. Zatem wszelkie nasze działania spotykają się ze stosowną odpowiedzią drugiej strony. Ale działa to też w tę stronę, gdy tego rodzaju działania podejmowane są przez przedstawicieli Federacji Rosyjskiej" - mówił.
Wawrzyk wskazał, że mając na uwadze długofalowe skutki takich decyzji kwestie te będą komunikowane - jak jest to przyjęte w dyplomacji - post factum, a nie uprzedzająco. Deklarował przy tym, że resort dyplomacji wsłuchuje się we wszystkie głosy i opinie na ten temat.
Minister zwracał uwagę, że polscy dyplomaci w Rosji pełnią opiekę nad naszymi obywatelami tam przebywającymi. "Gdybyśmy pozbawili Polaków tych możliwości pozostawieni by byli sami sobie" - mówił Wawrzyk.
Wiceszef MSZ odnosząc się do działalności Andriejewa, zwracał uwagę, że jest on przedstawicielem Rosji. "I taka jaka jest polityka Federacji Rosyjskiej, takie jest zachowanie pana ambasadora. Realizuje on polecenia z Moskwy, realizuje on założenia rosyjskiej polityki zagranicznej. W efekcie większość jego aktywności należy traktować w charakterze prowokacji" - zauważył Wawrzyk.
Wskazywał, że rosyjski ambasador wielokrotnie był wzywany do MSZ w celu wytłumaczenia się ze swoich działań i wypowiedzi.
"Pamiętajmy o jednym - jakie państwo, taki ambasador. Jeśli tak się zachowuje ambasador, to wystawia świadectwo najlepsze, jakie państwo reprezentuje" - powiedział.
Warzyk mówił też, że mimo wszystko incydent z 9 maja, kiedy Andriejew został oblany farbą, nie powinien mieć miejsca, gdyż dyplomaci podlegają szczególnej ochronie.