Dwaj operatorzy wiertnicy nie przyznali się podczas czwartkowej rozprawy przed bielskim sądem okręgowym do winy. Mężczyźni są oskarżeni w procesie dotyczącym wybuchu gazu w Szczyrku i katastrofy domu, w której zginęło osiem osób. Grozi im do 12 lat więzienia.
W czwartek odbyła się druga rozprawa w procesie. Przed sądem stanęli operatorzy wiertnicy - Marcin S. i jego pomocnik Józef D. To oni przewiercali się pod drogą i rozszczelnili gazociąg. Prokuratura oskarżyła ich o doprowadzenie do wybuchu gazu, zawalenia się budynku w wyniku czego śmierć ponieśli ludzie. Zdaniem śledczych narazili też zdrowie i życie 19 osób z okolicznych domów.
Oskarżeni przed sądem nie przyznali się do winy. Odmówili składania wyjaśnień. Sąd odczytał zeznania, które złożyli w śledztwie prowadzonym przez bielską prokuraturę okręgową. Wynika z nich, że nie mieli pojęcia, iż w miejscu drążenia znajduje się gazociąg. Nie znali dokładnie planów, bo też nie należało to do ich kompetencji. Odwiert wykonali zgodnie z zaleceniem Romana D., również oskarżonego w tej sprawie, który był zleceniodawcą prac. Wszystko miało być bezpieczne, gdyż D. wyznaczył głębokość kopania na ok. 130-140 cm, kilkadziesiąt centymetrów pod "starym" gazociągiem. Tak głęboko nie powinno być innych rur.
Marcin S. wskazywał, że chciał wykonać wykop sprawdzający położenie gazociągu, ale nie zgodził się na to Roman D. z uwagi na niechęć okolicznych mieszkańców do przekopywania drogi. D. opierając się na dokumentacji był przekonany, że przewiert na głębokości ponad 1 m będzie bezpieczny. W rzeczywistości było inaczej: nowy gazociąg, który na planach uwidoczniony był jako znajdujący się w fazie projektowania, istniał już i był wypełniony paliwem. Był zarazem znacznie głębiej położony i przesunięty w bok.
Kolejna rozprawa odbędzie się 1 października.
Do tragedii doszło wieczorem 4 grudnia 2019 r. Wybuch gazu zniszczył całkowicie trzykondygnacyjny dom. Ratownicy znaleźli w gruzach ciała ośmiu ofiar, w tym czworga dzieci.
Śledczy ustalili, że istniał ścisły związek między wybuchem gazu a pracami budowlanymi prowadzonymi pod ulicą, przy której stał zniszczony dom. Rozszczelniony został przebiegający pod drogą gazociąg.
Zarzuty wobec trzech głównych oskarżonych: Romana D., szefa firmy budowlanej, która zleciła wykonanie przewiertu, Marcina S., operatora wiertnicy, a także jego pomocnika Józefa D., dotyczą "realizacji inwestycji polegającej na budowie podziemnego kabla energetycznego, prowadzonego do powstających budynków". Odpowiadają za sprowadzenie pożaru i zawalenia się budynku, w wyniku czego śmierć ponieśli ludzie. Zdaniem śledczych narazili też zdrowie i życie 19 osób z okolicznych domów. Grozi im do 12 lat więzienia. Nie przyznają się do winy.
Troje innych oskarżonych odpowiada za nieprawidłowości przy rozbudowie sieci gazowej, a szczególnie tworzeniu przyłącza do powstającego obiektu. Ta instalacja została później przewiercona. Zdaniem śledczych, nieumyślnie doprowadzili do katastrofy. Odpowiadają też za podżeganie do składania fałszywych zeznań jednego ze świadków. Grozi im do 8 lat więzienia.