Pół miliona złotych – to wstępne straty po pożarze 50 hektarów lasów koło Prochowic na Dolnym Śląsku. Po południu znane będą dokładne szacunki. Dogaszanie pogorzeliska może potrwać jeszcze kilkanaście godzin. Na miejscu w tej chwili pracuje 9 zastępów straży pożarnej.
Strażacy dogaszają głównie drobne ogniska: stogi igliwia, czy suchych gałęzi, które wciąż się tlą. Niebezpieczne miejsca ziemią obsypują również leśnicy. Nie ma obaw, że ogień znów ogarnie większą powierzchnię lasu.
Pożar objął tereny na północ od Prochowic w okolicach miejscowości Lisowice, Mierzowice i Jurcz.
Leśnicy rozpoczęli już dokładne liczenie drzew, które spłonęły. Według wstępnych informacji, 80 procent to drzewa, które 4 lata temu posadzono w miejsce drzew zniszczonych przez huragan. 10 hektarów spalonego lasu to dorodne sosny.
Przyczyny pożaru wspólnie z policją i prokuraturą będą wyjaśniać pracownicy lasów państwowych i specjaliści. Strażacy przyznają jednak, że najczęściej to efekt podpaleń. Podobnie mogło być w tym przypadku.
(j.)