Nawet 40 tysięcy samochodów mogłoby stać na policyjnych parkingach, gdyby już funkcjonowały przepisy nakazujące konfiskatę aut pijanym kierowcom. Tyle osób spełniających warunki odebrania samochodu zatrzymano w pierwszej połowie tego roku. W proponowanych przepisach jest też bat na tych, którzy twierdzą, iż wypiły alkohol ze stresu po wypadku, który spowodowały.
Utrata prawa jazdy na co najmniej 3 lata, a nawet i dożywotni zakaz prowadzenia samochodu. Taka kara ma dotyczyć osób, które na przykład spowodują wypadek i wypiją alkohol zanim pojawi się policja oraz sprawdzi ich trzeźwość lub też odjadą z miejsca wypadku, a potem tłumaczą, że wypili lampkę wina lub butelkę wódki w stresie po tym zdarzeniu.
To bardzo dobre rozwiązanie - ocenia prof. Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego, prawnik karnista zajmujący się przepisami ruchu drogowego.
Zdarzają się takie przypadki, że kierowca spowoduje wypadek i na oczach wszystkich wyciąga butelkę i pije wódkę. Wypiłeś to cię traktujemy tak samo, jakby stwierdzono, że jesteś w stanie nietrzeźwości - dodaje.
Prof. Stefański krytykuje jednak sam pomysł konfiskaty samochodu pijanym kierowcom. Jak przekonuje jest to wątpliwe konstytucyjnie z powodu dolegliwości kary nieproporcjonalnej do przestępstwa. Po drugie, jak mówi, to nieco odstraszy tych, którzy notorycznie jeżdżą pijani, bo ich nie przekonały już bardzo surowe kary więzienia.
W środę informowaliśmy, że Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało nowe zapisy Kodeksu karnego, zgodnie z którymi kary dla pijanych kierowców będą dużo ostrzejsze. Jeżeli kierowca w wydychanym powietrzu będzie miał ponad półtora promila alkoholu, to straci samochód. Straci go również, jeżeli spowoduje wypadek, będąc nietrzeźwym, czyli mając ponad pół promila alkoholu.
Oprócz tego zwiększą się również kary więzienia. W przypadku, gdy pijany kierowca spowoduje wypadek, w którym ktoś zginie, pójdzie do więzienia co najmniej na 5 lat. Jeżeli w wypadku dojdzie do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, wtedy są to minimalnie 3 lata.
Przepisy mają być stosowane rygorystycznie, jednak pozostaje pewna "furtka" dla sądów. Wiceminister Marcin Warchoł zaznacza, że kierowca nie straci samochodu, jeżeli udowodni, że stan nietrzeźwości mógł być spotęgowany lekami lub inną analogiczną sytuacją.
Wiceminister dodaje, że limit celowo został ustawiony na półtora promila, aby nie odbierać samochodów tzw. wczorajszym kierowcom.
Realnie przepisy mają szansę wejść w życie dopiero w przyszłym roku. Takie zmiany kodeksowe wymagają dłuższych konsultacji, a resort sprawiedliwości nie chce "iść na skróty".