Rzecznik Głównej Inspekcji Sanitarnej przerywa milczenie. Najpierw Jan Bondar nie chciał komentować ujawnionej przez nas afery na temat badań dopalaczy, jednak po publikacji materiałów przysłał sprostowanie. Czy słusznie?
Wczoraj ujawniliśmy, że sztandarowa akcja rządu Donalda Tuska sprzed dwóch lat legła w gruzach przez Główny Inspektorat Sanitarny, który lwią część pieniędzy na badanie zabezpieczonych próbek dopalaczy przeznaczył na zakupy sprzętu biurowego, komputerów i paliwa.
Gdy o sprawę we wtorek pytaliśmy rzecznika, ten odmówił komentarza, zasłaniając się kontrolą w ministerstwie. [W artykule obok przytaczamy e-mail z tłumaczeniami Jana Bondara.] Kiedy jednak na antenie RMF FM i na naszych stronach RMF24 opublikowaliśmy informacje, rzecznik GIS-u przysłał na adres naszej redakcji sprostowanie, w którym odniósł się do kilku poruszanych przez nas wątków. Najwidoczniej wówczas ta kontrola już mu nie przeszkadzała.
I tak Jan Bondar [tekst sprostowania publikujemy poniżej] napisał, że nieprawdą jest, iż rezerwa celowa została przeznaczona tylko na badanie dopalaczy. Zgoda. Ale jak ustalił nasz dziennikarz, według dokumentów to miał być główny cel, a szkolenia i zakup materiałów miały dotyczyć tylko samej akcji. A przecież kupowanie przez sanepidy benzyny za 700 tysięcy złotych czy toneru do drukarki za 60 tysięcy trudno nazwać potrzebnymi do przeprowadzenia akcji, która trwała dwa miesiące.
Dalej rzecznik twierdzi, że nieprawdą jest, że GIS miał do dyspozycji 20 milionów złotych. Owszem GIS dostał bezpośrednio 9,8 mln złotych. Resztę dostały sanepidy via wojewodowie. Naszym zdaniem rzecznik pisze więc nieprawdę, bo według ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej - której najwyraźniej rzecznik nie zna - nadzór nad sanepidami sprawuje właśnie GIS, a w przypadku takiej akcji GIS przejmuje pełną kontrolę nad jednostkami terenowymi, a zatem i kontrolę finansową (artykuły 8a ustęp1 i 31a). Co więcej, nasz dziennikarz dysponuje dokumentem, w którym jasno minister spraw wewnętrznych pisze do szefa resortu finansów, że "szef GIS dokonał podziału środków".
Ale na tym nie koniec zarzutów rzecznika. Jan Bondar pisze, że nie jest prawdą, by jakikolwiek sąd podważył decyzję Głównego Inspektora Sanitarnego z dnia 2.10.2010 roku mówiącą o zamknięciu sklepów z dopalaczami. Tyle tylko, że my informowaliśmy nie o podważeniu tylko o uchyleniu decyzji. A z tym nie można dyskutować, bo to fakt. Czy jednak uchylenie to to samo co podważenie? Niech każdy osądzi sam. Szkoda tylko, że rzecznik GIS tak ochoczo nie odpowiadał na nasze pytania wczoraj. Być może rozwiałby nasze wątpliwości...
Akcja z dopalaczami rozpoczęła się w październiku 2010 roku po tym, jak kilkanaście osób trafiło do szpitali w wyniku zatrucia tymi środkami.
Sprostowanie przysłane przez rzecznika GIS