Jeśli premier ma informacje na temat przestępczej działalności innych polityków, powinien z tym iść do prokuratora, a nie do Polskiej Agencji Prasowej - tak Jan Rokita komentuje ujawnienie dokumentów z szafy płka Lesiaka.
Wskazują one, że za czasów rządu Hanny Suchockiej w pierwszej połowie lat 90. Urząd Ochrony Państwa posługiwał się swoimi agentami do skłócenia i dezinformowania opozycji. Premier Kaczyński wskazywał w niedzielę na rząd sił postsolidarnościowych Hanny Suchockiej.
I wymieniał ówczesnego szefa MSW Andrzeja Milczanowskiego, szefa UOP-u Jerzego Koniecznego i obecnego lidera Platformy Obywatelskiej, wtedy szefa Urzędu Rady Ministrów, Jana Rokitę.
Według premiera, ten ostatni doskonale orientował się w praktykach ludzi Lesiaka. W odpowiedzi lider PO chce ujawnienia wszystkich dokumentów z tzw. szafy Lesiaka. Jeśli nie, rozważy skierowanie sprawy do prokuratury.
Przypuszczenia premiera podziela Marek Kuchciński z PIS: Trudno sobie wyobrazić, żeby Jan Maria Rokita nie znał tych materiałów będąc ministrem, szefem Urzędu Rady Ministrów w rządzie Hanny Suchockiej. Ja bym się zdziwił, gdyby było tak, że Jan Maria Rokita ma rację, ponieważ z wiedzy jaką posiadam to było oczywistym, wiadomym.