Kilkudziesięciu aktywistów protestowało na Krakowskim Przedmieściu. Doszło do przepychanek z policją. Ma to związek z decyzją sądu o dwumiesięcznym areszcie dla aktywisty LGBT Michała Sz. (identyfikuje się jako kobieta - Margo). Jedna z osób z tęczową flagą weszła na pomnik smoleński.

Najpierw aktywiści usiedli na chodniku pod pomnikiem Mikołaja Kopernika oraz na jezdni i blokowali przejazd policyjnego auta, w którym siedział m.in. Michał Sz. Pojazd otoczył policyjny kordon. Michał Sz. został zatrzymany pod kościołem św. Krzyża.

Gdy samochód z aktywistą ruszył, doszło do przepychanek z policją, która go eskortowała. Kilka osób upadło na ziemię i zostało przytrzymanych przez funkcjonariuszy.

Radiowóz z Michałem Sz. odjechał, ale protest wciąż trwał.

Biorąc pod uwagę tłum i siły jakimi dysponowaliśmy, zatrzymanie tej osoby na ul. Solec mogło stanowić realne zagrożenie dla policjantów - powiedział w rozmowie z PAP rzecznik KSP nadkom. Sylwester Marczak odpowiadając na pytanie o to, dlaczego do zatrzymania Michała Sz. doszło na Krakowskim Przedmieściu.

Aktywiści byli zatrzymywani przez policjantów. Niektórzy blokowali policyjne samochody, w których były zatrzymane osoby. Protestujący wykrzykiwali hasła: "Faszyści, policja - jedna koalicja", "Solidarność naszą bronią", "Zamkniecie jedną, przyjdą następne". Aktywiści mieli ze sobą tęczowe flagi, wielu na twarzach miało maseczki w tęczowych kolorach.

"W tym przypadku mamy do czynienia z zatrzymaniem mężczyzny, wobec którego sąd zastosował środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres dwóch miesięcy, do śledztwa realizowanego przez prokuraturę. Mężczyzna został zatrzymany dzisiaj na Krakowskim Przedmieściu" - powiedział rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak.

Dodał, że w trakcie prowadzonych przez policję czynności na Krakowskim Przedmieściu zebrany tłum zachowywał się agresywnie i utrudniał działania policjantów.

"Niezbędne było zabezpieczenie radiowozu, osoby zatrzymanej, jak również kościoła, bowiem tłum chciał wejść do środka. Zostało to uniemożliwione przez policjantów" - powiedział.

Zaznaczył, że po przyjeździe dodatkowych sił rozpoczęły się działania polegające na wykonywaniu czynności wobec najbardziej agresywnych osób.

Z informacji, które przekazał rzecznik KSP wynika, że demonstranci uszkodzili jeden z radiowozów.

Wcześniej aktywiści LGBT protestowali w tej sprawie przed warszawską siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii.

W połowie lipca, zgodnie z decyzją sądu wobec Michała Sz. zastosowano policyjny dozór i poręczenie w kwocie 7 tys. zł. Postawiono mu zarzuty w związku z czynnym udziałem w zbiegowisku przy ul. Wilczej. Zarzucono mu, że 27 czerwca "wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami uszkodził samochód marki renault master, poprzez przecięcie opon, pocięcie plandeki, urwanie lusterka, oderwanie tablicy rejestracyjnej, uszkodzenie kamery cofania oraz pobrudzenie pojazdu farbą". Łączna wartość strat - jak poinformowała prokuratura - wyniosła ponad 6 tys. zł na szkodę Fundacji "Pro-Prawo do Życia".

Aktywiście zarzucono również, że w trakcie zajścia przewrócił Łukasza K. na chodnik, czym spowodował u niego obrażenia w pleców i lewego nadgarstka. "Zarzut obejmuje także stosowanie przemocy polegającej na szarpaniu i popychaniu Łukasza K. w celu zmuszenia pokrzywdzonego do zaprzestania nagrywania przebiegu zdarzenia" - informowała prokuratura.

W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie zadecydował o zastosowaniu wobec Michała Sz. dwumiesięcznego aresztu tymczasowego.