Seria zaskakujących zdarzeń w Sejmie: PiS najpierw przegrało serię głosowań, w tym wniosek opozycji o odroczenie obrad, w których planie jest głosowanie w sprawie ustawy medialnej. Wówczas Prawo i Sprawiedliwość zarządziło i przeprowadziło reasumpcję przegranego głosowania. Mimo głośnego sprzeciwu opozycji - obrady zostały wznowione. W rezultacie wieczorem Sejm przyjął ustawę "lex TVN". To kolejny już raz, gdy PiS stosuje praktykę reasumpcji głosowania, gdy przegrywa w ważnej sprawie.
To wcale nie jest bezprecedensowa sytuacja, ale tym razem marszałek Sejmu Elżbieta Witek całą winę i odpowiedzialność za skandal i chaos związany z głosowaniem wzięła... na siebie. Choć chodziło o głosy posłów Kukiz'15, którzy twierdzą, że pomylili się w pierwszym głosowaniu, i dlatego trzeba je powtórzyć, to marszałek Witek nie użyła tego argumentu, doprowadzając do reasumpcji głosowania. Powiedziała, że to przez jej błąd trzeba powtórzyć głosowanie, bo nie powiedziała, do którego terminu miałyby być przerwane obrady Sejmu.
Nie pierwszy raz marszałek Witek stosuje taką praktykę odwróconego głosowania, czyli "głosowania do skutku". Przypomnijmy, że marszałek Witek powtórzyła głosowanie ws. wyboru członków KRS-u, po słynnej już podpowiedzi: "Musimy powtórzyć, bo przegramy".
Jak przewiduje nasz reporter, teraz zapewne tygodniami będą trwały spory, czy marszałek nagięła albo złamała regulamin.
Ważniejsze jest jednak to, co działo się za kulisami, w gabinetach - a tam trwało przekonywanie posłów Kukiza. Tylko naiwny politycznie obserwator wierzy, że czterech posłów głosuje trzy razy z rzędu z opozycją, a po ponad godzinnej przerwie i reasumpcji doznaje cudownego olśnienia i głosuje razem z PiS-em. Pojawiają się informacje, że na stole jest funkcja, chociażby ministra rolnictwa czy wicemarszałka dla Pawła Kukiza - komentuje dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski.