Córka kobiety, która wczoraj usłyszała zarzut zabójstwa 1,5-rocznego Szymona, została przesłuchana przez policjantów z Będzina. Jak poinformowała rzeczniczka bielskiej prokuratury, istnieje podejrzenie, że mogła matce wypożyczyć dziecko np. podczas szczepień w ośrodku zdrowia. Ciało małego Szymona znaleziono dwa lata temu w stawie w Cieszynie.
Córka Beaty C. została przesłuchana w charakterze świadka - poinformowała dziennikarzy rzeczniczka bielskiej prokuratura. Małgorzata Borkowska nie chciała ujawnić żadnych szczegółów dotyczących zeznań młodej kobiety. Wszystkie okoliczności, o których donoszą media, będą weryfikowane procesowo w toku postępowania - zapewniła. Media informowały, że podejrzana mogła pokazywać policjantom i służbom pomocy społecznej dziecko córki jako własne, by zmylić policjantów i odsunąć od siebie podejrzenia.
Rzeczniczka zaznaczyła także, że prokuratura nie ujawnia treści wyjaśnień rodziców. Zdradziła jedynie, że nie doszło do konfrontacji Beaty C. z jej konkubentem Jarosławem R., choć nie wykluczyła, że zostanie ona przeprowadzona w przyszłości, bo są rozbieżności w zeznaniach obojga rodziców. Wyjaśnienia będą weryfikowane pod każdym kątem - zaznaczyła. Prokuratura nie wyklucza też wizji lokalnej.
Śledczy muszą jeszcze ustalić, czy ktoś mógł pomagać rodzicom wywieźć dziecko i czy ktoś mógł ewentualnie wiedzieć o tej zbrodni.
Próbki DNA rodziców zostały pobrane w sobotę, zaraz po zatrzymaniu rodziców - zaznaczyła Borkowska. Wyniki badań mają być znane dziś po południu. Prokuratura poinformuje o nich jednak dopiero jutro. To właśnie wyniki badań DNA ostatecznie potwierdzą, czy zatrzymani mieszkańcy Będzina to rodzice Szymona. Oboje wczoraj przyznali w prokuraturze, że to ciało ich dziecka zostało wyłowione ze stawu w Cieszynie.
Jutro z kolei ma zapaść decyzja, jaki los czeka pozostałą dwójkę dzieci Beaty C. i Jarosława R. W tej chwili małoletnie dziewczynki są pod opieką babci.
Wczoraj 40-letnia Beata Ch. usłyszała zarzut zabójstwa, mężczyzna odpowie za to, że nie pomógł rannemu dziecku. Podczas rozmowy z prokuratorami, kobieta nie przyznała się do zabicia dziecka. Twierdziła, że śmierć nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. W jaki sposób, dokładnie nie wiadomo, bo rzeczniczka bielskiej prokuratury nie zdradziła żadnych szczegółów.
Ojciec dziecka, który przyznał się do winy, może spędzić w więzieniu do 5 lat. Kobiecie grozi 25 lat więzienia lub dożywocie.
Prokurator jeszcze wczoraj wystąpił z wnioskiem o aresztowanie rodziców Szymona. Jak argumentowała rzeczniczka, oboje mogą próbować mataczyć i ukrywać prawdę. Te osoby skutecznie przez ponad dwa lata ukrywały się przed organami ścigania i starały się zatrzeć ślady zbrodni - tłumaczyła Borkowska.
Przypomnijmy, że po odnalezieniu ciała chłopca policja sprawdzała wszystkie rodziny z małymi dziećmi. Byli też u tej rodziny z Będzina. Jak to się stało, że niczego nie zauważyli? W domu miało być troje dzieci, czyli dwie dziewczynki i kilkuletni chłopiec. I tyle właśnie dzieci tam było.
Nieoficjalnie wiadomo, że najprawdopodobniej pokazywanym policji chłopcem, który miał być wtedy Szymonem, w rzeczywistości był syn dorosłej już córki Beata C. (z pierwszego małżeństwa). Wówczas jednak policja nie mogła tego wiedzieć, zwłaszcza że wiek chłopców był zbliżony.
Rodziną znowu zainteresowano się, kiedy anonimowa osoba zawiadomiła MOPS, że od dawna nie widziała chłopca. O sprawie została powiadomiona policja. Kiedy funkcjonariusze odwiedzili wskazane mieszkanie, zastali w nim tylko ojca. Mężczyzna powiedział, że matka jest razem z dziećmi w Mysłowicach, gdzie opiekuje się chorym ojcem. Przedstawiciele tamtejszego MOPS-u ustalili, że kobieta rzeczywiście była u ojca, ale tylko raz i w towarzystwie dwóch córek, bez syna.
Prawdziwy alarm zaczął się, kiedy najpierw odkryto, że rodzice mają pod opieką tylko dwie dziewczynki, a potem kiedy rodzina nagle zniknęła.
Zatrzymani od kilku dni byli poszukiwani. W sobotę późnym wieczorem wrócili do swego mieszkania w Będzinie. Wówczas sąsiedzi zawiadomili policję. Domniemani rodzice chłopca zostali zatrzymani.
Zwłoki dziecka zauważyli 19 marca 2010 roku w stawie na obrzeżach Cieszyna dwaj przechodzący w pobliżu chłopcy. Ciało leżało tam kilka dni. Przyczyną śmierci był uraz jamy brzusznej. Pod koniec kwietnia chłopiec został pochowany w Cieszynie.
Pod koniec kwietnia w tym roku bielska Prokuratura Okręgowa umorzyła śledztwo w sprawie śmierci chłopca o nieznanej tożsamości. Nie wykryto sprawców przestępstwa.