Przyjęcie traktatu będzie dobrą wiadomością dla Polski i dobrą wiadomością dla Europy - powiedział Lech Kaczyński. Wcześniej premier Tusk, podziękował prezydentowi za doprowadzenie do porozumienia w sprawie Traktatu Lizbońskiego.
Donald Tusk zapowiedział też z mównicy sejmowej, że powstanie ustawa, dzięki której będzie można bronić polskich interesów, a praca nad nią będzie przebiegała szybko intensywnie i z dobrą wolą rządu. Zapewnił także, że mocą swojego urzędu gwarantuje, iż to, co ma być zapisane w ustawie o współpracy rządu z parlamentem w sprawach członkostwa Polski w UE, "będzie dochowane".
Dobre, mądre porozumienie wymaga gwarantów. Wspólnie z prezydentem Lechem Kaczyńskim podjęliśmy zobowiązanie publiczne, wobec Polaków i wobec państwa, że będziemy gwarantować dotrzymanie umowy politycznej, którą zawarliśmy - mówił Tusk.
Po premierze głos zabrał prezydent. Lech Kaczyński podkreślał, że głosowanie nad traktatem powinno być świętem narodowej jedności, bo traktat z Lizbony umacnia naszą pozycję w Unii Europejskiej. Trzeba pamiętać, że obecność w UE to konieczność dbania o własne interesy - powiedział prezydent.
W kuluarach Lech Kaczyński powiedział dziennikarzom, że swój podpis pod traktatem z Lizbony złoży dopiero wtedy, gdy powstanie ustawa gwarantująca obronę polskich interesów w Unii Europejskiej.
Na wniosek klubu PiS marszałek Sejmu Bronisław Komorowski ogłosił przerwę w obradach Sejmu do godz. 17.05. Posłowie PiS-u przeznaczyli ją na ostatnie spotkanie w sprawie głosowania. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, ustalono, że klub opowie się za ratyfikacją, ale w głosowaniu nie będzie obowiązywać dyscyplina.
Prawo i Sprawiedliwość jest niezadowolone z forsowanego przez Platformę szybkiego tempa ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Jarosław Kaczyński jest zaskoczony zwołanym na jutro posiedzeniem Senatu. PiS chce, aby natychmiast rozpoczęły się prace nad ustawą wzmacniającą rolę prezydenta i przewidującą dla niego instytucję „ostatniego słowa” przy ewentualnym odstąpieniu od traktatowych ustaleń. Oczekiwań co do szczegółów tego żądania, nikt jednak nie jest w stanie sprecyzować.
Podczas zamkniętego dla mediów posiedzenia klubu Jarosław Kaczyński próbował pocieszać swoich sceptycznych posłów, że w razie gdyby PO chciała się dopuścić kolejnych drażniących manewrów, to PiS poparcie dla traktatu może jeszcze wycofać.
To co się dzieje wokół traktatu, łącznie z przyspieszeniem w Senacie, co bardzo oburza PiS, to jednak prezent dla prezydenta. To Lech Kaczyński jedzie jutro na szczyt NATO i zamkniętą burzą traktatową uniknie tam ostracyzmu.
Platforma, po ustaleniach z Juraty, chce kuć żelazo póki gorące i nie zostawiać PiS-owi dwóch tygodni na stawianie żądań, związanych z obiecaną ustawą kompetencyjną. Jeżeli został wypracowany kompromis i wszystkie strony się zgadzają z tym, że traktat trzeba ratyfikować, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby te prace dokończyć - mówi Zbigniew Chlebowski.
Jest to tym logiczniejsze, że senatorom będzie jutro trudno głosować przeciw traktatowi, skoro dziś z trybuny sejmowej do jego przyjęcia ma namawiać sam prezydent. Tu pojawia się drugi problem PiS-u: kto pierwszy zabierze głos, premier czy prezydent, no i kto będzie miał ostatnie słowo. Z punktu widzenia regulaminu Sejmu i prezydent, i premier w każdej chwili mogą poprosić mnie o głos i w zależności od tego, który z panów mnie pierwszy poprosi, ten głos dostanie - tłumaczył dyplomatycznie marszałek Komorowski.
Posłowie sami nie ratyfikują traktatu, przyjmą tylko ustawę, która upoważni do tego Lecha Kaczyńskiego. PiS chciało dopisać, że prezydent w przyszłości będzie mógł zablokować ewentualne zmiany w traktacie, ale po trzytygodniowej burzy, negatywnych ekspertyzach prawników i w końcu spotkaniu premiera z prezydentem w Juracie, żadnych poprawek nie będzie. Mimo porozumienia z Juraty, przeciw ma być nawet 50 posłów PiS-u.
Większości posłów nietypowa data przyjęcia traktatu, dzień żartów i dowcipów, nie przeszkadza. Jest jeszcze odrobina powagi w polskim parlamencie i mimo że jest Prima Aprilis będziemy przyjmować jedną z najważniejszych ustaw – mówi wicemarszałek Sejmu Wojciech Olejniczak.