Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Będzinie nie działał jak należy w sprawie rodziny dwuletniego Szymona. Do wniosków z zakończonej kontroli w ośrodku dotarł reporter RMF FM. Wszczęto ją gdy okazało się, że rodzina dziecka, którego ciało wyłowiono ze stawu w Cieszynie, przez dwa lata pobierała pieniądze za nieżyjącego synka.
Rodzice chłopca - jak wynika z ustaleń kontrolerów - jeszcze w tym miesiącu pobrali zasiłek na nieżyjące dziecko. Stało się to tuż przed tym, jak MOPS otrzymał anonimową informację, że dziecko zniknęło.
Rzecznicy urzędu miejskiego milczą w sprawie ewentualnych winnych zaniedbań i zmian, jakie ma wprowadzić teraz MOPS. Dokument po kontroli najpierw musi bowiem dostać prowadząca śledztwo prokuratura w Bielsku-Białej, która bada okoliczności śmierci dziecka. Śledczy przysłała w tej sprawie do Będzina specjalne pismo. Wnioski dotrą też do nadzorującego pracę MOPS-u wojewody.
Zawiadomienie o tym, że rodzice pobierali zasiłek na nieżyjące już dziecko trafi też do prokuratury w Będzinie. Ta będzie musiała sprawdzić, czy doszło do wyłudzenia i poświadczania nieprawdy w dokumentach. A to może skończyć się kolejnymi zarzutami dla podejrzanych rodziców.
Po kontroli przeprowadzonej w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Będzinie okazało się, że matka nieżyjącego chłopca co miesiąc dostawała zasiłek na trójkę swoich dzieci: dwie córki i Szymona. Działo się tak przez dwa lata. W 2009 r. rodzinie został przyznany dodatek z tytułu wielodzietności.
Poprzednia dyrektorka MOPS została zwolniona dyscyplinarnie po przeprowadzonej w maju 2011 r. kontroli, która wykazała wiele nieprawidłowości m.in. w zakresie działalności merytorycznej MOPS, a także w zakresie finansów, zamówień publicznych, ewidencji czasu pracy i bhp.
Beata C. i Jarosław R., którzy odpowiadają za jego śmierć małego Szymona z Będzina, są jego rodzicami. Potwierdziły to wyniki badań porównawczych DNA.
Kilka dni temu matka chłopca usłyszała zarzut zabójstwa. Ojciec będzie odpowiadał za nieudzielenie mu pomocy. Przełomem w sprawie wyjaśnienia zagadki śmierci dziecka, był anonimowy telefon do MOPS-u w Będzinie. Policja ani prokuratura nie chcą ujawnić kto dzwonił. Wiadomo, że telefon został wykonany 12 czerwca przed godziną 9.
Kobieta podała się za sąsiadkę. Nie ma jednak pewności, czy mówiła prawdę. Milczenie prokuratury i policji może sugerować, że postawione zostaną kolejne zarzuty w sprawie śmierci Szymona. Nie można wykluczyć, że będą to osoby z najbliższej rodziny, które mogły o wszystkim wiedzieć i pomagały ukryć prawdę.
Zwłoki dziecka zauważyli 19 marca 2010 roku w stawie na obrzeżach Cieszyna dwaj przechodzący w pobliżu chłopcy. Ciało leżało tam kilka dni. Przyczyną śmierci był uraz jamy brzusznej. Pod koniec kwietnia chłopiec został pochowany w Cieszynie. W tym roku śledztwo w tej sprawie umorzono.
Po odnalezieniu ciała chłopca policja sprawdzała wszystkie rodziny z małymi dziećmi. Funkcjonariusze byli też u rodziny z Będzina. Niczego nie zauważyli, bo w domu miało być troje dzieci, czyli dwie dziewczynki i kilkuletni chłopiec. I tyle właśnie ich było. Nieoficjalnie wiadomo, że najprawdopodobniej pokazywanym policji chłopcem, który miał być wtedy Szymonem, w rzeczywistości był syn dorosłej już córki Beaty C. (z pierwszego małżeństwa). Wówczas jednak policja nie mogła tego wiedzieć, zwłaszcza że wiek chłopców był zbliżony.