"Proponuję spróbować się utrzymać w Warszawie za 6,5 tys. zł na rękę i dietę 2,5 tys. zł" – powiedział w rozmowie z reporterem Interii Jakubem Szczepańskim Marcin Kulasek, sekretarz generalny SLD zapytany o życie w hotelu sejmowym. Jego zdaniem, poselski budżet jest mocno obciążony, choćby ze względu na brak aneksów kuchennych w Domu Poselskim.
Jak dotąd o hotelu dla posłów i senatorów było głośno ze względu na huczne imprezy, prostytutki i alkohol, który niegdyś lał się tam strumieniami. Faktem jest, że w słynnym barze "Za Kratą" wciąż można napić się wódki czy zamówić piwo. Jeszcze niedawno kieliszek gorzałki kosztował tyle samo, co kufel złocistego trunku, czyli 7 zł.
Posłowie, z którymi rozmawiamy, twierdzą jednak, że balangi to już przeszłość. Czasy legendarnych imprez w pokojach hotelowych chyba się już dawno skończyły. Mieszkam w Domu Poselskim osiem lat i nie przypominam sobie żadnych hucznych zabaw - mówi nam Borys Budka, przewodniczący klubu PO-KO. Przez cztery lata wypiłem tam ledwie dwa piwa - zarzeka się z kolei polityk PiS, który pragnie zachować anonimowość.