"Dziecko mi się zakrztusiło. Wodą. Nie oddycha. Ma zaledwie miesiąc" - taki dramatyczny telefon odebrał dyżurny policji z Malborka. Pomocy wzywała przerażona matka. Funkcjonariusz przez telefon instruował spanikowaną kobietę, jak udzielić niemowlęciu pierwszej pomocy. Udało się - dziecko żyje.
Telefon w komendzie powiatowej policji w Malborku zadzwonił w piątek około 19. Służbę pełnił akurat starszy aspirant Janusz Markowicz. Według relacji roztrzęsionej kobiety, miesięczny chłopiec zakrztusił się, zaczął się dusić i sinieć.
Chciałam na pogotowie. Dziecko mi się zakrztusiło. Wodą. Nie oddycha. Szybko, szybko. (...) Ma zaledwie miesiąc - mówiła roztrzęsionym głosem kobieta. Policjant spokojnie i powoli wyjaśniał jej, co ma robić. Proszę wziąć dziecko na ręce, brzuszkiem w dół, głowa w dół i klepać w plecy. (...) Czy ma coś w buzi? - instruował funkcjonariusz. Kobieta informacje przekazywała mężowi, bo to on ratował dziecko. Cała akcja trwała około 10 minut. Pod koniec rozmowy funkcjonariusz słyszał już wyraźny płacz dziecka - sygnał, że niemowlę oddycha normalnie.
Gdy na miejsce przyjechało pogotowie, stan dziecka był dużo lepszy. Miesięczny Szymon został zbadany przez lekarza. Okazało się, że nie ma nawet potrzeby zabierać go do szpitala.
Janusz Markowicz w policji pracuje od 1996 roku. Przez rok pracował w wydziale sądowym Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, a od 14 lat jest dzielnicowym w gminie Miłoradz w powiecie malborskim. Jest ojcem trójki dzieci.
Zdecydowano że wszyscy dyżurni z pomorskiego garnizonu policji przejdą dodatkowe szkolenia z udzielania pierwszej pomocy. Przełożeni funkcjonariuszy chcą, aby wszyscy policjanci zachowywali taki profesjonalizm jak Janusz Markowicz w podejmowaniu decyzji w tak trudnych interwencjach.
To kolejny w ostatnim czasie przypadek, kiedy policjant ratuje dziecko, instruując matkę przez telefon. Ostatnio opisywaliśmy historię policjanta z Krosna na Podkarpaciu, któremu udało się uratować niespełna trzyletniego chłopca. Dziecko zakrztusiło się cukierkiem. Na początku marca dyżurny z Opoczna pomógł 1,5-rocznemu Igorowi. Z dramatyczną prośbą o pomoc zadzwoniła matka chłopca, mówiąc, że malec nie oddycha. Wskazówki udzielane przez funkcjonariusza okazały się pomocne. Chłopczyk odzyskał oddech.
W podobny sposób Robert Wawryn z lubuskiej Szprotawy uratował życie ośmioletniego chłopca. Matka dziecka zadzwoniła na policję, płacząc, że jej dziecko nie oddycha. Policjant radził rodzicom, jak udrożnić jego drogi oddechowe i jak wykonać sztuczne oddychanie. Dziecko prawdopodobnie pechowo zakrztusiło się śliną.
Głośno było także o wydarzeniach w Białymstoku. Wtedy bohaterem okazał się strażak, który przez telefon poinstruował rodziców, jak przeprowadzić reanimację czteroletniego chłopca. Dzięki jego opanowaniu i profesjonalnym instrukcjom reanimacja się powiodła. Karetka pogotowia przyjechała na miejsce po kilku minutach, kiedy chłopiec już samodzielnie oddychał.