Ratownicy Beskidzkiej Grupy GOPR sprowadzili z Babiej Góry czwórkę turystów, którzy zabłądzili w okolicach szczytu. Dwie pary urządziły tam sobie nocny biwak, zaś rano miały problem ze znalezieniem szlaku. Na poszukiwania wyruszyło dwudziestu ratowników. Sygnał w tej sprawie dostaliśmy od słuchacza na Gorącą Linię RMF FM.
Jak donosił reporter RMF FM Maciej Grzyb, dwie kobiety i dwóch mężczyzn weszli na szczyt Babiej Góry w sobotę wieczorem. Rozbili dwa namioty i postanowili zorganizować nocny biwak. Rano okazało się, że w nocy śnieg zasypał szlaki, a poruszanie się utrudnia mgła.
Turyści telefonicznie skontaktowali się z ratownikami Beskidzkiej Grupy GOPR-u. Nie byli jednak w stanie precyzyjnie określić swojej pozycji - poinformowali jedynie, że są w okolicach szczytu. W ich stronę wyruszyło dwudziestu GOPR-owców.
Przed południem - jak dowiedział się Maciej Grzyb - ratownikom udało się sprowadzić dwie osoby do schroniska na Markowych Szczawinach. Drugą parę turystów sprowadzano kilka godzin dłużej, ponieważ kobieta - wyziębiona i z lekkimi odmrożeniami - nie była w stanie samodzielnie iść. GOPR-owcy transportowali ją przy pomocy specjalistycznego sprzętu przypominającego małe sanki. Po wszystkim kobieta trafiła na obserwację do szpitala w Suchej Beskidzkiej.
Akcję mocno utrudniała pogoda - w rejonie Babiej Góry wiał silny, porywisty wiatr, padał śnieg, widoczność nie przekraczała 30 metrów. Temperatura w okolicach szczytu wynosiła w tym czasie minus 10 stopni Celsjusza. Około południa w rejonie schroniska na Markowych Szczawinach leżało 30 cm śniegu, ale im wyżej, tym pokrywa śnieżna była grubsza - miejscami sięgała 100 cm.
(edbie)