Marcin Plichta usiłował sprzedać część należącego do Amber Gold złota, a pieniądze przelać na konto związanej z nim osoby - dowiedział się reporter RMF Mariusz Piekarski. Miało do tego dojść już po konferencji, na której Plichta zapewniał, że firma ma środki na pokrycie swoich zobowiązań.

Marcin Plichta próbował sprzedać 2,5 kg złota w Narodowym Banku Polskim. W jego imieniu w banku centralnym zjawił się pełnomocnik, ale na dokumentach do tej transakcji było wskazane nie konto Aber Gold, a teściowej Marcina Plichty - dowiedział się reporter RMF FM.

Działo się to już po tym, jak szef Aber Gold zapewniał, że ma pokrycie w złocie, aby spłacić klientów. NBP nie kupił złota Amber Gold, a zatrzymane pełnomocnictwo przekazał do prokuratury. Teraz ta sprawa ma być dołączona do całego śledztwa związanego z Amber Gold i będzie badane, czy to jedyny przypadek wyprowadzenia przez Plichtę majątku ze spółki.

ABW weszło do obiektów Amber Gold

W czwartek rano funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Gdańsku - wkroczyli do pomieszczeń spółek oraz innych obiektów mających związek z Amber Gold. Śledczy szukali dokumentacji finansowej związanej m.in. z zakupem i sprzedażą złota.

Działania ABW mogą dostarczyć dowodów na popełnienie przestępstwa w sprawie parabanku. Według rzecznika gdańskiej prokuratury Wojciecha Szelągowskiego, nie zapadła jeszcze decyzja o postawieniu komukolwiek zarzutów w sprawie Amber Gold.

Gdańscy śledczy zajmują się trzema zawiadomieniami ws. Amber Gold

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku zajmuje się Amber Gold w związku z trzema zawiadomieniami: klientów spółki, Komisji Nadzoru Finansowego i Banku Gospodarki Żywnościowej.

Postępowanie dotyczące ewentualnych nieprawidłowości związanych z działalnością Amber Gold z zawiadomienia KNF prowadzi od początku lipca tego roku. W grudniu 2009 r. KNF zawiadomiła śledczych o tym, że Amber Gold może prowadzić działalność bankową bez odpowiedniej licencji.

Kolejny wątek w sprawie parabanku Marcina Plichty to podejrzenie prania brudnych pieniędzy przez spółkę. Zawiadomienie w tej sprawie wpłynęło do prokuratury w połowie czerwca od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego za pośrednictwem BGŻ.

Gdańscy śledczy prowadzą też postępowanie sprawdzające w sprawie zawiadomienia złożonego na początku sierpnia przez prezesa Amber Gold. Dotyczy ono "podejrzenia popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy publicznych, pracowników Komisji Nadzoru Finansowego i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego". Komisja Nadzoru Finansowego umieściła Amber Gold na tzw. liście ostrzeżeń publicznych, ponieważ ma wątpliwości, czy spółka nie wykonuje czynności bankowych bez licencji. W ubiegłym tygodniu Plichta został przesłuchany przez prokuratorów w tej sprawie.

Amber Gold handlował złotem bez zezwolenia

Parabank Marcina Plichty przez cztery lata działał bez pozwolenia - ujawnia wydaniu "Rzeczpospolita". Gazeta podaje, że nikt nie sprawdził, czy firma ma prawo handlować złotem. Jej szef wykorzystał więc lukę w polskim prawie. Jako osoba karana nie miał szans na wpis do rejestru firm handlujących złotem, dlatego obracał nim bez zezwolenia.

Handel złotem lub np. platyną to tzw. działalność kantorowa, która jest rejestrowana i kontrolowana przez Narodowy Bank Polski. NBP nie sprawdził jednak, czy firma, która działa na rynku i prowadzi szeroką kampanię promocyjną, jest do rejestru wpisana. Nie zrobiła tego także żadna inna instytucja publiczna - donosi "Rz".

Tydzień temu władze Amber Gold poinformowały na stronie internetowej, że zapadła decyzja o likwidacji spółki. Firma stwierdziła, że "w związku z zerwaniem lokat przez Amber Gold wszystkim klientom należy się zwrot pełnej kwoty kapitału wraz z odsetkami naliczonymi do dnia wypowiedzenia umowy". Amber Gold to firma inwestująca w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych.

Rzeczpospolita