Zamiast merytorycznej dyskusji, pyskówka i słowa, które w Sejmie paść nie powinny. Podczas debaty wokół reformy emertytalnej, gdy z mównicy przemawiał Jarosław Kaczyński, ktoś z sali krzyknął: "Zadzwoń do brata". Z kolei Janusz Palikot, odpowiadając na wystąpienie prezesa PiS, stwierdził, że Jarosław Kaczyński "był gotów wysłać własnego brata na śmierć do Smoleńska".
Do burzy w Sejmie doszło, kiedy po wystąpieniu w sprawie reformy emerytalnej premiera Donalda Tuska, głos zaczęli zabierać kolejni politycy.
Odnoszący się do wystąpienia szefa rządu szef PiS Jarosław Kaczyński uznał m.in., że było ono nieobyczajne. Jednym z powodów takiej oceny było to, że Tusk zacytował wypowiedzi szefa PiS oraz prezydenta Lecha Kaczyńskiego na temat wieku emerytalnego.
Mieliśmy do czynienia z kolejnym nieobyczajnym wystąpieniem pana premiera (...) Ta nieobyczajność była na kilku poziomach muszę powiedzieć - powiedział prezes PiS.
Według Kaczyńskiego, nieobyczajnością szefa rządu było twierdzenie, że w Polsce nie ma żadnych innych zasobów, jeśli chodzi o możliwe dochody publiczne, niż tylko podnoszenie podatków dla zwykłych ludzi. Są głębokie kieszenie, są duże sfery nieopodatkowane i jest skąd sięgać - grzmiał lider Prawa i Sprawiedliwości.
Odniósł się także do cytatów z jego wypowiedzi oraz wypowiedzi prezydenta Lecha Kaczyńskiego, które przytoczył Tusk. To cytaty wyrwane z kontekstu (...) Skądinąd zdumiewająca rzecz, że premier Tusk odwołuje do tego rodzaju autorytetu (Lecha Kaczyńskiego - przyp. red.), a przecież to jego koledzy właśnie w tej chwili mówią: "Zadzwonić do niego" - mówił Jarosław Kaczyński. Ten poziom nieprawdopodobnego grubiaństwa to jest pańska zasługa, jeśli chodzi o polskie życie publiczne. Tego nieprawdopodobnego wręcz chamstwa, na poziomie marzeń Adolfa Hitlera o losie Polaków. To jesteście wy - mówił prezes PiS.
Kaczyński wyjaśnił, że w swojej wypowiedzi zacytowanej przez premiera odnosił się do sytuacji, której Polacy przeciętnie przechodzili na emeryturę grubo poniżej 60. roku życia. W dalszym ciągu jestem przeciwnikiem takiej sytuacji, bo degraduje ludzi, skraca życie i to nie jest dobre rozwiązanie - powiedział. Jak podkreślił, czym innym jest przymus pracy, także dla ludzi pracujących bardzo ciężko, także dla kobiet, do 67. roku życia. (...) Jedno z drugim nie ma kompletnie nic wspólnego - dodał.
Zdaniem prezesa PiS, "mamy do czynienia z jeszcze jednym rodzajem nieobyczajności". Na dowód powołał się na cytaty z wypowiedzi premiera Tuska, prezydenta Bronisława Komorowskiego i ministra finansów Jacka Rostkowskiego dotyczących wieku emerytalnego.
Kaczyński przywołał m.in. wypowiedź prezydenta Komorowskiego z debaty w kampanii wyborczej w 2010 roku, w której mówił, że "w Polsce nie ma potrzeby podnoszenia wieku emerytalnego". Szef PiS zacytował także szefa rządu z 2011 roku, który mówił, że nie wierzy, żeby "wszyscy ludzie zbliżający się do 70. mogli pracować w swoich zawodach z równą wydajnością, jak robili to wcześniej". Czas skończyć z tą nieobyczajnością - stwierdził Kaczyński.
W reakcji na wystąpienie prezesa PiS na mównicę wyszedł Janusz Palikot. Proszę o przerwę i zwołanie Konwentu Seniorów w związku z nieprawdopodobnym chamstwem ze strony Jarosława Kaczyńskiego. Premier Jarosław Kaczyński porównał moje ugrupowanie i mnie do Adolfa Hitlera - powiedział Palikot.
W tym momencie rozległy się na sali okrzyki: "To nieprawda". Szef Ruchu kontynuował wypowiedź. Ja rozumiem, że człowiek, który był gotów wysłać własnego brata na śmierć do Smoleńska oraz zachęcał do stosowania aresztów wydobywczych jest zdolny do każdej podłości, ale wysoka Izba musi dbać, żeby pewne granice nie były przekraczane w tym parlamencie - wołał Palikot z mównicy sejmowej.
Po tych słowach Palikota, klub PiS wniósł o przerwę w obradach Sejmu i zwołanie Konwentu Seniorów.
Według PiS, słowa "zadzwoń do Lecha, zadzwoń do brata" w czasie sejmowego wystąpienia Kaczyńskiego mogły paść ze strony, gdzie zasiada Palikot i posłowie jego ugrupowania. Janusz Palikot odciął się jednak od takich sugestii, mówiąc, że w ten sposób krzyczeć mógł Marek Balt z SLD.Pojawiły się głosy, że był to poseł Balt. (...) Ale nie wiem, bo ja siedziałem na samym początku, oni siedzą z tyłu. Myśmy krzyczeli "Kościół" jako to, co trzeba opodatkować - powiedział Palikot.
Głos w spawie zabrał także poseł SLD Marek Balt, który w imieniu swojego klubu zwrócił się o zwołanie Konwentu Seniorów i zarządzenie przerwy. Składam wniosek formalny o ogłoszenie przerwy i zwołanie Konwentu Seniorów w celu wyjaśnienia pomówień i oszczerstw, które ten bezideowy cham kieruje pod moim imieniem - powiedział z mównicy sejmowej Balt.
Po wystąpieniu Balta Kopacz powiedziała, że "od tej chwili każde takie zachowanie będzie wnioskiem formalnym marszałka Sejmu do komisji etyki". Uważam, że powinniśmy zamknąć tę dyskusję i skoncentrować się na tym, co jest najważniejsze dla Polaków - dodała.
Marszałek Sejmu poleciła przygotować stenogramy z sejmowych wypowiedzi. Jak jednak zaznaczyła, na ich podstawie nie można wskazać autora słów skierowanych do prezesa PiS. Jest tam tylko i wyłącznie dopisek, że "z sali pada niezidentyfikowany głos" - wyjaśniła. Dodała, że na pewno nie był to żaden poseł zasiadający w pierwszych rzędach sali plenarnej. Zaznaczyła, że osoba, która pisała stenogram z debaty, nie dostrzegła, kto wypowiedział te słowa.
Wcześniej marszałek Sejmu zapowiedziała, że stenogramami z piątkowych obrad zajmie się sejmowa komisja etyki poselskiej. Kopacz powiedziała później dziennikarzom, że podczas Konwentu Seniorów przeciw takiej decyzji opowiedział się przedstawiciel PiS i Ruchu Palikota.
PiS złożyło na posiedzeniu Konwentu wniosek o wykluczenie z obrad Janusza Palikota. Powodem - zdaniem polityków PiS - jest to, że w czasie przemówienia Kaczyńskiego na sali sejmowej ze strony, gdzie zasiada Palikota i posłowie jego ugrupowania padły słowa "zadzwoń do Lecha, zadzwoń do brata".