Zatrzymany 22-latek, opiekun wrocławskiego obozu przetrwania w Bieszczadach, usłyszał zarzuty. Za narażenie podopiecznych na utratę zdrowia lub życia grozi mu do pięciu lat więzienia. Wcześniej przesłuchani zostali uczestnicy wyprawy, którzy zostali sprowadzeni z gór przez goprowców. [ZOBACZ FILM Z AKCJI]
Podczas przesłuchania w komendzie policji w Ustrzykach, mężczyźnie towarzyszył adwokat wynajęty przez rodzinę. 22-latek złożył obszerne wyjaśnienia. Szefowa prokuratury w Lesku, która nadzoruje śledztwo, powiedziała w rozmowie z reporterem RMF FM, że nie było potrzeby występowania z wnioskiem o tymczasowy areszt ani dozór. Mężczyzna został zwolniony po przesłuchaniu.
Jak ustalili prokuratorzy, 22-latek był głównym organizatorem i opiekunem grupy. Fatalna pogoda panowała w górach od kilku dni, więc zdaniem śledczych, powinien zdawać sobie sprawę ze szczególnego niebezpieczeństwa, jakie może grozić wysyłanym na wyprawę osobom. Tymczasem nie było go nawet na szlaku.
Okazuje się, że organizator szkolenia w Bieszczadach nie zgłosił wyjazdu do kuratorium. Właściciel szkoły powiedział naszej wrocławskiej dziennikarce Barbarze Zielińskiej, że nie była to kolonia, obóz czy szkolenie, a jedynie indywidualna umowa między organizatorem szkolenia a rodzicami.
Młodzież szkoli się pod okiem instruktorów szkoły już drugi rok. Uczestnicy wyjazdu w Bieszczady byli ubezpieczeni - a zdaniem organizatora szkolenia - goprowcy byli powiadomieni o tym, że grupa będzie przebywać w górach.
Wrocławskie kuratorium oświaty twierdzi z kolei, że ma związane ręce. Dopóki rodzice uczestników bieszczadzkiego obozu nie poskarżą się na organizatora wyjazdu, nie może nic zrobić.
11 uczestników obozu przetrwania przez siedem godzin sprowadzali z gór ratownicy bieszczadzkiej grupy GOPR. Młodzież bezpiecznie dotarła z Bukowego Berda do Mucznego. Niektórzy nie byli w stanie zejść o własnych siłach. Ratownicy zwozili ich na toboganach. Jedna osoba - 16-latek z odmrożeniami trafił do szpitala.