Zarzuty narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia oraz posiadania narkotyków usłyszała 30-latka, która na parkingu w Łęczycy (woj. łódzkie) zostawiła w samochodzie niespełna rocznego syna. Płacz dziecka zaalarmował przechodzącą obok kobietę, która uwolniła je i wezwała policję.
Do zdarzenia doszło w środę około godz. 10:20 na jednym z parkingów w Łęczycy. 29-letnia kobieta usłyszała płacz dobiegający z zaparkowanego w pobliżu auta. Gdy podeszła do stojącej w słońcu osobówki, zauważyła, że na podłodze leży małe dziecko. Wykorzystując uchyloną szybę, otworzyła drzwi i wydostała z rozgrzanego wnętrza niespełna rocznego chłopca. Zaalarmowała także służby ratunkowe.
Na miejsce przyjechali policjanci i pogotowie. Dziecko znalazło się pod opieką medyków, a funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania rodziców. Jak się okazało, matka chłopca była w pobliskim domu, a ojciec w pracy. Na wstępnym etapie zatrzymano oboje rodziców. 30-latka i jej 29-letni mąż byli trzeźwi, jednak w ich mieszkaniu stróże prawa zabezpieczyli blisko dwa gramy mefedronu - przekazał oficer prasowy łęczyckiej komendy policji Mariusz Kowalski.
Aby ustalić, czy opiekunowie byli pod wpływem narkotyków, pobrano im krew do badań. Ich roczny syn trafił do szpitala. Jak ustaliła policja, jego zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Zebrany materiał dowodowy wskazuje jednak, że matka nie dopełniła ciążącego na niej obowiązku opieki i pozostawiając niespełna rocznego chłopca w samochodzie, naraziła go na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Dziś usłyszała zarzuty dotyczące tego przestępstwa oraz posiadania narkotyków. Za narażenie życia i zdrowia dziecka osobie, na której ciąży szczególny obowiązek opieki, grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Z kolei drugi zarzut zagrożony jest karą do 3 lat więzienia.
Prokurator objął 30-letnią matkę policyjnym dozorem oraz zwrócił się z wnioskiem do Sądu Rodzinnego i Nieletnich w Łęczycy o objęcie szczególnym nadzorem tej rodziny.