Kierowca, który w Rędzinach w Śląskiem na przejściu dla pieszych o mało nie rozjechał 4 osób, był już karany za spowodowanie śmiertelnego wypadku. Mężczyzna usłyszał już prokuratorskie zarzuty za niedzielną jazdę. Sąd zdecydował dziś również o areszcie dla mężczyzny.

Kierowcy postawiono dwa zarzuty

Pierwszy zarzut bezpośrednio związany jest z niedzielnym wydarzeniem. Mężczyzna będzie odpowiadał za bezpośrednie narażenie utraty życia lub spowodowanie ciężkich obrażeń u 4 osób, które były wtedy na przejściu dla pieszych. To dwoje dorosłych i dwoje dzieci.

Natomiast drugi zarzut dotyczy sądowego zakazu prowadzenia samochodów. 10 lat temu mężczyzna dożywotnio został pozbawiony prawa jazdy, bo spowodował śmiertelny wypadek drogowy. Był wówczas pijany, miał w organizmie około dwóch promili alkoholu i na dodatek uciekł wówczas z miejsca wypadku. Za tamten wypadek trafił do więzienia na siedem i pół roku.

Tłumaczył się pośpiechem

Swoją niedzielną jazdę - niezgodną z przepisami - tłumaczył podczas przesłuchania tym, że się spieszył. W miejscu, gdzie o mało co nie doszło do tragedii, można jechać z prędkością 50 kilometrów na godzinę. Kierowca jechał dwa razy szybciej.

Informację o uwzględnieniu wniosku o areszt w tej sprawie przekazał PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Tomasz Ozimek. Decyzją sądu, mężczyzna do aresztu trafi na trzy miesiące.

Było o włos od tragedii

Do zdarzenia doszło w niedzielę, ok. godziny 18.41 przed Urzędem Gminy w Rędzinach pod Częstochową. Kierowca na przejściu dla pieszych o mało nie zabił kilku przechodzących tam osób, w tym dziecka. 39-latek na przejściu wyprzedzał kolumnę samochodów, które zatrzymały się, żeby przepuścić pieszych.

Na nagraniu widać, jak przez pasy na hulajnodze przejeżdża chłopiec. Kiedy dziecko było już na środku ulicy, tuż przed nim przemknął rozpędzony samochód osobowy, którego kierowca nie zatrzymał się przed przejściem.

Siła rozpędu była na tyle duża, że chłopiec spadł z hulajnogi i wystraszony szybko uciekł na chodnik. Przerażone dziecko przez pewien czas nie było w stanie się uspokoić. Razem z chłopcem przez pasy swoje rowery przeprowadzały dwie dorosłe osoby. Jedna z nich w specjalnym foteliku przewoziła inne dziecko. 

Opracowanie: