Prokuratura nie stawia na razie zarzutów w związku z wypadkiem pracowniczego busa, który w Przybędzy na Żywiecczyźnie zderzył się w środę wieczorem z naczepą, która odczepiła się od ciężarówki. W wypadku zginęło osiem osób, a dziesięć jest rannych.
Sprawę bada Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej. Jak poinformowała jej rzeczniczka Małgorzata Borkowska, z dotychczasowych ustaleń wynika, że kierowca ciężarówki był trzeźwy. Jechał poprawnie swoim pasem i z odpowiednią prędkością - według wskazań tachografu, było to 80 km na godzinę.
Na miejscu wypadku wciąż trwają oględziny - śledczy badają, w jaki sposób doszło do odpięcia naczepy. Dopiero gdy to ustalą, będzie wiadomo, czy można mówić o błędzie człowieka i w jakim charakterze przesłuchać kierowcę ciężarówki. Na razie jest on zatrzymany.
Do wypadku doszło w środę około godziny 21:30. Bus uderzył w pustą naczepę do przewozu drewna, która odczepiła się od nadjeżdżającej z naprzeciwka ciężarówki. Mikrobus był mocno zniszczony, strażacy musieli użyć sprzętu hydraulicznego, by wydobyć z wraku poszkodowanych.
Jak poinformował rzecznik żywieckiej policji Paweł Roczyna, na miejscu zginęło siedem osób, ósma zmarła w szpitalu. Dziesięciu rannych przewieziono do szpitali w Żywcu i Bielsku-Białej.
Obecnie w placówce w Żywcu przebywa czterech mężczyzn z urazami głowy, klatki piersiowej i kończyn. Stan trzech z nich jest ciężki, ale stabilny. Czwarty ma lżejsze obrażenia.
Kolejnych czterech rannych trafiło do Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej. Dwóch z nich jest wprawdzie w stanie ciężkim, ale ich życiu nic nie zagraża. Dwóch innych ciężko rannych mężczyzn przebywa natomiast na oddziale neurologicznym szpitala ogólnego w Bielsku-Białej.
Ofiary (poza kierowcą busa, który również zginął w wypadku) i poszkodowani to górnicy z gminy Milówka, zatrudnieni w kopalni Mysłowice-Wesoła. Busem wracali z pracy.
Pomoc dla rodzin rannych organizuje Katowicki Holding Węglowy, do którego należy kopalnia Mysłowice-Wesoła. Z kolei w kopalniach należących do holdingu w czwartek można było oddać krew dla potrzebujących. Takie akcje organizowane są zawsze, kiedy ofiarami padają górnicy.
Na miejsce wypadku skierowano też psychologa z komendy wojewódzkiej straży pożarnej. Chcemy, by porozmawiał ze strażakami, którzy uczestniczyli w akcji, a także by był do dyspozycji rodzin ofiar, jeśli zajdzie taka potrzeba - mówił rano rzecznik żywieckiej straży pożarnej Marek Tetłak.