Do szokujących zeznań zabójcy czterech chłopców Mariusza T. dotarł "Fakt". "Gdyby tych chłopców było więcej, to też bym ich zabił" – wyznał pedofil śledczym.
Biłem nożem, gdzie popadło. Byłem w szale i kłułem nożem. Słyszałem jęki, ale to na mnie nie działało - czytamy w zeznaniach Mariusza T., ktore publikuje "Fakt". Interesowało mnie tylko ich zabicie - dodawał.
Tabloid przypomina, że w 1988 r. Mariusz T. zwabił do swojego domu chłopców pod pozorem założenia koła strzeleckiego. Dawał im do oglądania ciekawe prospekty, pokazywał rybki w akwarium... 4 lipca 1988 r. zabił Wojtusia Pryczka ( 13 l.), 25 dni później trzech chłopców: Tomka Łojka ( 12 l.), Krzysia Kaczmarka ( 12 l.) i Artura Kawczyńskiego ( 12 l.). Po brutalnych mordach mówił śledczym, że miał potrzebę zabijania - podkreśla tabloid.
Mariusz T. dokonał wszystkich zbrodni u siebie w domu. Nie wiem, z czego to wynikało, ale jedynie w mieszkaniu czułem się jakby bezpieczniej. Było też więcej tematów do rozmowy. Mogłem chłopcom pokazywać prospekty, mogli się zajmować grami telewizyjnymi, strzelaniem. Natomiast gdybym z danym chłopcem szedł np. do lasu, to temat rozmowy by się wyczerpał, a ja jeszcze nie byłbym w takim stanie, aby przystąpić do zabijania (...). Nie rozważałem tego, że można było pozbawić życia chłopców poza domem. Nie było na pewno takiej sytuacji, aby kogoś zabić np. na ulicy, w lesie. Chodzi mi o to, że jakoś nie widziałem siebie jako człowieka mordującego kogoś w lesie, na łące, na ulicy - mówił pedofil-morderca.
Artykuł do przeczytania w poniedziałkowym "Fakcie". Tam także:
- Lech Wałęsa zarobił nawet na kanonizacji Jana Pawła II
- Sprawdź, ile ZUS może zabrać ci z emerytury
(mal)