Piętnaście osób zatrzymanych w sprawie zabójstwa 17-latka w Krakowie i żadna nie usłyszała zarzutów. W sobotnią noc chłopak został uderzony kijem w czasie bójki w rejonie ulicy Wielickiej. Nie udało się go uratować. Policja powołała specjalny zespół do wyjaśnienia okoliczności morderstwa.
Piętnaście podejrzanych osób zostało już zwolnionych; wszyscy mogli wrócić do domów. Materiał zgromadzony przez policję nie wystarczył na udowodnienie im, że brali udział w bójce.
Niczego nie wyjaśniły przesłuchania. Zatrzymani twierdzili, że o bójce nic nie wiedzieli i nie słyszeli. Wiadomo, że wpadli daleko od miejsca, w którym zginął nastolatek.
Policja nie składa jednak broni. Zapowiada, że śledztwo będzie prowadzone aż do ustalenia sprawców morderstwa.
Według pierwszych ustaleń policji w bójce w nocy z piątku na sobotę brało udział około 20 osób.
Zatrzymani, wypuszczeni już przez policję, byli w wielu od 18 do 25 lat. Policja podkreślała, że byli pod wpływem narkotyków lub alkoholu. Powodem zamieszek mogły być porachunkami na tle kryminalnym.
W nocy na pasie rozdzielającym jezdnie przy ul. Wielickiej znaleziono ciężko rannego w głowę 17-latka. Chłopak mimo reanimacji zmarł w karetce. Na miejsce zdarzenia natychmiast skierowano duże siły policyjne. Przez kilka godzin trwały policyjne oględziny, zbierano i zabezpieczano ślady, a policjanci przeczesywali okolicę w poszukiwaniu sprawców. Dwanaście zatrzymanych osób przez kilkanaście godzin dochodziło do siebie w izbie zatrzymań.