Komisja Europejska nie krytykuje wprowadzonego w Polsce stanu wyjątkowego w niektórych miejscowościach przy granicy z Białorusią. Zapewnia, że jest w kontakcie z polskimi władzami. W przesłanym naszej dziennikarce w Brukseli oświadczeniu zapowiada jednak, że jak tylko przepisy rozporządzenia o stanie wyjątkowym zostaną jej przekazane, to je oceni.
"Odnotowujemy wprowadzenie przez polskie władze stanu wyjątkowego dla 183 miejscowości położonych wzdłuż pogranicza z Białorusią na okres 30 dni" - czytamy w oświadczeniu. "Sytuacja w terenie jest trudna" - przyznało biuro prasowe KE.
W wypowiedzi dla RMF FM biuro prasowe KE powtórzyło, że "Unia Europejska zdecydowanie odrzuca próby instrumentalizowania ludzi do celów politycznych i nie może zaakceptować jakichkolwiek prób podejmowanych przez państwa trzecie w celu wywołania nielegalnej migracji do UE". Komisja Europejska zapowiada jednak, że oceni rozporządzenie o stanie wyjątkowym zarówno "jeżeli chodzi o jego możliwy wpływ, jak i zgodność z zasadą proporcjonalności". Chodzi o ocenę czy zastosowane środki ograniczające wolności obywatelskie znajdują potwierdzenie w ewentualnym zagrożeniu.
Stanu wyjątkowego nie wprowadzono nawet podczas pandemii, więc rozumiem, że to pokazuje powagę kryzysu migracyjnego - powiedziała kilka dni temu podczas wizyty w Polsce Vera Jourova, komisarz ds. praworządności.
W czwartek późnym wieczorem opublikowano w Dzienniku Ustaw rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie ograniczeń wolności i praw w związku z wprowadzeniem stanu wyjątkowego. Obostrzenia zawarte w dokumencie obejmują 183 miejscowości w pasie przy granicy polsko-białoruskiej.
W opublikowanym rozporządzeniu podpisanym przez premiera Mateusza Morawieckiego wykazane są "ograniczenia wolności i praw" w związku z wprowadzeniem w czwartek 2 września stanu wyjątkowego na obszarze części województwa podlaskiego oraz części województwa lubelskiego.
Na terenach objętych stanem wyjątkowym zawieszono możliwość organizowania:
- zgromadzeń publicznych,
- imprez masowych,
- imprez artystycznych,
- imprez rozrywkowych.
Dorosłe osoby muszą posiadać przy sobie, w miejscach publicznych, dowód osobisty lub inny dokument tożsamości, a uczące się osoby poniżej 18 lat - legitymację szkolną.
Obowiązuje również zakaz przebywania na obszarze objętym stanem wyjątkowym przez całą dobę osób, które tam nie mieszkają, poza kilkoma wyjątkami. Nie można także robić zdjęć i filmów w tzw. infrastrukturze granicznej oraz wizerunków członków służb.
Ograniczony został również dostęp do informacji, co oznacza, że dziennikarze oraz aktywiści stacjonujący przy granicy i przekazujący informacje dotyczące sytuacji, będą musieli opuścić tereny.
W Usnarzu Górnym koło Krynek na Podlasiu po białoruskiej stronie granicy od około trzech tygodni koczuje grupa migrantów. Według straży granicznej znajduje się tam 24 lub nieco więcej osób. Z kolei według wolontariuszy i pracowników fundacji Ocalenie, którzy z terenu Polski komunikują się z koczującymi za pomocą megafonów, w obozie są 32 osoby i wszystkie pochodzą z Afganistanu.
Grupa nie może przejść do Polski, uniemożliwia to straż graniczna i wojsko. Nie może się też cofnąć, bo jest blokowana przez służby białoruskie.
Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zarzucają Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na ich terytorium w ramach tzw. wojny hybrydowej. Prezydenci tych krajów wezwali władze białoruskie do zaprzestania działań prowadzących do eskalacji napięć.
Komisja Europejska uważa, że sytuacja na polsko-białoruskiej granicy nie jest kwestią migracji, lecz agresji na Polskę. KE już rozpoczęła przygotowania kolejnego pakietu sankcji przeciwko reżimowi w Mińsku, właśnie w związku z tym celowym wywoływaniem kryzysu migracyjnego.
Według Europejskiego Trybunału Praw Człowieka Polska musi zapewnić koczującym przy granicy imigrantom żywność, ubrania, opiekę medyczną i, jeśli to możliwe, tymczasowe schronienie.
Białoruś odmówiła jednak Polsce zgody na wpuszczenie na jej terytorium konwoju z pomocą humanitarną dla migrantów.