Patryk, kolega ofiar wypadku w Klamrach koło Chełmna w województwie kujawsko-pomorskim, twierdzi w rozmowie z TVP Info, że jeszcze w nocy widział swoich znajomych. Jak powiedział, nie wsiadł do ich auta, bo uznał, że kierowca jest pod wpływem alkoholu. W wypadku zginęło 7 osób w wieku 13-17 lat.

"Szedłem do domu, zatrzymał się samochód i kolega pyta, czy nie podwieźć. A ja mówię: "człowieku, ty jesteś pijany, ja w ogóle do tego samochodu nie wsiądę". No i poszedłem pieszo. Dobrze, że nie wsiadłem do tego samochodu, bo dzisiaj tak samo bym tu leżał" - powiedział Patryk w rozmowie z dziennikarzami programu "To jest temat" w TVP Info.

"Tydzień temu widziałem, że po alkoholu jeździli. Nie wiem, skąd mieli samochód. To dla mnie było zdziwienie, że niepełnoletni, bez prawa jazdy, pod wpływem alkoholu jeżdżą samochodem" - opowiadał Patryk.

Policja ustala, czy ofiary wypadku były trzeźwe. Sprawdziła również trzeźwość dwojga rannych. Według wstępnych ustaleń 16-latek, który prawdopodobnie siedział za kierownicą, był pod wpływem alkoholu. Dziewczyna, która została już wypisana ze szpitala, nie miała alkoholu we krwi.

16-letni chłopak nie został przesłuchany. Nie zgodzili się na to lekarze. 16-latka twierdzi, że nic nie pamięta - bo spała.

"Chciało mi się stanąć i krzyczeć z niemocy"

W nocy z sobotę na niedzielę zginęło czterech nastoletnich chłopaków i trzy dziewczyny. Najmłodsza z nich miała 13 lat. Ofiary wypadku to młodzi ludzie z Chełmna i dwóch pobliskich miejscowości: Borówna i Bieńkówki. Policja ustaliła, że nastolatkowie bawili się przy ognisku. Potem zabrali kluczyki rodzicom i wsiedli do auta, które stało zaparkowane na podwórku.

Świadkowie, którzy pierwsi pojawili się na miejscu tragedii mówili reporterowi RMF FM, że obudził ich potężny huk. Kobieta, która mieszka kilkaset metrów od miejsca wypadku, otworzyła okno i usłyszała krzyki dobiegające z drogi. Gdy z latarką przybiegła na miejsce, ulicą szło dwoje młodych ludzi. Zakrwawiony chłopak błagał, by pomóc jego znajomym.

Podchodząc do samochodu napotykałam po drodze ciała młodych ludzi. Sprawdzałam po kolei, czy ktoś żyje. Jak okazało się, że nie, to jeszcze zauważyłam w rowie jedną, drugą, trzecią osobę... Chciało mi się stanąć na środku i krzyczeć z niemocy - opowiadała naszemu reporterowi Kubie Kałudze.

TVP INFO/RMF FM (j.)