Dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski powiedział, że podtrzymuje decyzję dyspozytora LPR o braku możliwości transportu rannego chłopca ze szpitala w Gostyniu do placówki w Poznaniu. Według niego, dziecka nie można było przewieźć ze względu na to, że w Gostyniu nie ma lądowiska przyszpitalnego.
Gałązkowski podkreślił, że lądowisko na boisku w Gostyniu jest miejscem, skąd śmigłowce mogą odbierać pasażerów z karetek dowożonych z miejsca wypadku, ale tylko wtedy, gdy najważniejszy jest czas dowiezienia chorego do szpitala. Podkreślił, że wówczas, kiedy pacjent jest już pod opieką lekarza, wymogi są inne.
W sytuacji, kiedy pacjent jest bez opieki medycznej, wtedy pilot - w oparciu o swoje doświadczenie i możliwości śmigłowca - podejmuje to ryzyko. W przypadku transportu międzyszpitalnego na to ryzyko nie ma miejsca. A w tym przypadku chodziło właśnie o przetransportowanie chłopca z jednego szpitala do innego - stwierdził Gałązkowski. Dodał, że dyspozytor proponował przewiezienie chłopca na lądowisko w Lesznie, skąd śmigłowcem mógł być zabrany do Poznania.
Podkreślił również, że za lot - wbrew przepisom - pilotowi grozi odpowiedzialność karna. Może to również skutkować zatrzymaniem certyfikatu operatorowi, czyli w tym przypadku LPR. Gałązkowski powiedział, że w latach 2002-2010 LPR sześć razy lądowało na stadionie w Gostyniu. Dopytywany przez dziennikarzy mówił, że pacjenci znajdowali się wówczas pod opieką lekarzy. Zwrócił jednak uwagę, że ówczesne przepisy stawiały mniejsze wymogi.
Pisemne wyjaśnienia od szefa Lotniczego Pogotowia Ratunkowego (LPR) w sprawie odmowy transportu rannego 5-latka z Gostynia otrzymał w poniedziałek minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Szef resortu wszczął kontrolę w LPR. Jej efekty poznamy na pewno przed końcem tygodnia - możliwe nawet, że do środy.
W sobotę po południu do szpitala w Gostyniu (Wielkopolskie) przywieziono rannego w wypadku 5-letniego chłopca. Po zdiagnozowaniu przez lekarza dyżurnego szpitala dziecko, z licznymi obrażeniami, miało trafić do Instytutu Pediatrii w Poznaniu. Transportu rannego 5-latka odmówiło Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, argumentując, iż na przewiezienie dziecka śmigłowcem nie pozwalały przepisy, które dopuszczają transport międzyszpitalny tylko z odpowiednich miejsc i lądowisk. Dziecko ostatecznie trafiło do szpitala w Poznaniu po czterech godzinach. Zostało przewiezione specjalistyczną karetką. Przeszło operację, jego stan jest ciężki.
Postępowanie w tej sprawie, w związku z podejrzeniem narażenia życia i zdrowia dziecka, wszczęła Prokuratura Rejonowa w Gostyniu.