Życiowa tragedia kontra nieżyciowe przepisy. W styczniu, nie doczekawszy przeszczepu serca, zmarł mąż pani Moniki. Mieszkanka Świdnika koło Lublina została sama z trójką dzieci, w tym dwójką noworodków. Zarabia 1700 zł i dostaje 300 zł renty na każde dziecko. To wszystko. Na pieniądze ze pomocy społecznej nie może liczyć, bo przekracza niewaloryzowany od lat próg 504 złotych na osobę.
Sytuacja jest dramatyczna. Pani Monika ma 2600 zł dochodu miesięcznego na cztery osoby. Wychodzi po 650 złotych na osobę. Chłopcy - bliźniacy - urodzili się jako wcześniacy. Obydwaj mają alergię i muszą być karmieni specjalnym mlekiem. Puszka kosztuje 40 złotych i wystarcza mi dla jednego na 4-5 dni - mówi ich mama. Do tego dochodzą tony pampersów. Natalka - starsza córka pójdzie do przedszkola - kolejne 350 złotych, czynsz 310, opłaty, jedzenie... Gdyby nie przyjaciele, którzy nam pomagają, byłoby bardzo źle - dodaje.
Kobieta nie może liczyć na stałą pomoc od pomocy społecznej, bo - według kryterium z ustawy - dochód na osobę nie może przekraczać 351 złotych. Z ustawy o świadczeniach rodzinnych też nic nie może otrzymać, bo tam obowiązuje nie zmieniona od 6 lat stawka progu dochodów - 504 złote. Odbijam się wszędzie od muru - 504 złote - mówi pani Monika. Zmarł mi mąż, zostałam sama z trójką dzieci, w tym dwójką noworodków. Jak je utrzymam i wychowam? - pyta.
MOPS w Świdniku doskonale zna sytuację pani Moniki. Miała zasiłek rodzinny i dodatek dla samotnej matki, ale otrzymała na dzieci rentę z ZUS-u po zmarłym mężu i przekroczyła dochód. To paradoksalna sytuacja, ale niestety musieliśmy odebrać - mówi Piotr Zajączkowski, dyrektor MOPS-u. Wiemy, że to wyjątkowa sytuacja, ale progi niewaloryzowane od lat są po prostu żenująco niskie i nic z tym nie możemy zrobić - bezradnie rozkłada ręce.
Daliśmy pani Monice zasiłek 300 złotych jednorazowy - taki zawsze możemy przydzielić na doraźne potrzeby z tytułu ustawy o pomocy społecznej. Tam próg jest co prawda jeszcze niższy, bo 351 złotych, ale przynajmniej ustawa dopuszcza tzw. szczególne przypadki. To jest szczególny przypadek - mówi Zajączkowski. Nie możemy jednak niczego przydzielić na stałe, choć byśmy chcieli. Obiecuję, że nasi pracownicy socjalni będą wnioskować najczęściej, jak to tylko będzie możliwe i będziemy doraźnie pomagać. Wiem, że to nie załatwi sprawy - przyznaje.
Władze miasta też niewiele mogą zrobić. Samorząd może pomóc w tym, że dla Natalki znalazło się miejsce w przedszkolu poza kolejką, ale nie mamy prawa zwolnić jej z opłat - mówi Artur Soboń, sekretarz miasta Świdnik. Będziemy cały czas szukać pomysłów, w jaki sposób można pomóc tej rodzinie, bo sytuacja jest wyjątkowa.
Gdyby podniesiono próg ustawy o świadczeniach rodzinnych, byłaby szansa na 68 złotych na każde dziecko oraz po 170 zł z tytułu matki samotnie wychowującej dziecko. To zapewniłoby już w miarę stabilny byt rodzinie.
Ministerstwo Pracy i Polityki społecznej pracuje nad nowymi progami, ale te wejdą w życie w październiku. Na razie nie wiadomo nawet, jaka będzie propozycja. Teoretycznie próg powinien być waloryzowany co 3 lata i właśnie teraz przypada rok waloryzacji. W praktyce jednak trzy lata temu, mimo protestów społecznych, stawki nie podwyższono, więc od 6 lat obowiązuje na tym samym poziomie, czy 504 złote.
Mamy wiele rodzin, które wiemy, że potrzebują stałej pomocy , ale jesteśmy bezsilni - przyznaje Zajączkowski. Niestety, przypadek pani Moniki jest kolejnym, który potwierdza to, że już dawno należało zmienić progi. Czekamy na ruch ministerstwa - dodaje.