W Sejmie trwa wielkie liczenie głosów przed próbą powołania komisji śledczej do spraw inwigilacji. Opozycja ma nadzieję, że po tym, jak do pomysłu udało się przekonać Pawła Kukiza, w ostatecznym głosowaniu uda się uzyskać większość.
Szczególnie, że klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości liczy tylko 228 posłów.
Wynik głosowania będzie zależał od każdego pojedynczego głosu. Formalnie między opozycją i PiS-em jest remis 230 do 230. W tej sytuacji wszystko będzie w rękach pojedynczych posłów, głównie skupionych wokół Pawła Kukiza. Nie ma pewności, czy ich dzisiejsze deklaracje o poparciu dla komisji za kilka dni będą jeszcze aktualne.
Jest za to pewność, że PiS przestało bagatelizować problem inwigilacji i że zaczyna obawiać się, że do powołania zespołu śledczego rzeczywiście mogłoby dojść. To jest teatrzyk, my jesteśmy sceptyczni wobec takich przedsięwzięć, ale zobaczymy - mówi wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
PiS będzie chciało odwlekać głosowanie powołania komisji śledczej. Ten czas obóz rządzący pewnie wykorzysta na przekonywanie pojedynczych posłów.
Agencja Associated Press podała, powołując się na ustalenia działającej przy Uniwersytecie w Toronto grupy Citizen Lab, że za pomocą opracowanego przez izraelską spółkę NSO Group oprogramowania Pegasus inwigilowani byli: senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza, adwokat Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek.
Według ekspertów, do telefonu Krzysztofa Brejzy włamano się 33 razy w okresie od 26 kwietnia do 23 października 2019 roku. W tym okresie odbyły się wybory do Parlamentu Europejskiego oraz do Sejmu i Senatu. Brejza startował do Parlamentu Europejskiego, jednak się nie dostał. W wyborach parlamentarnych pełnił funkcję szefa sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej.
Polskie służby oraz władze długo nie przyznawały się, że zakupiły system Pegasus. Centralne Biuro Antykorupcyjne oświadczyło, że "nie zakupiło żadnego systemu masowej inwigilacji Polaków". Podobne słowa padły w RMF FM z ust wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia. Jest to jednak bardzo wymijająca deklaracja, albowiem Pegasus nie zapewnia "masowej" inwigilacji - może infekować jednak poszczególne urządzenia, należące do konkretnych osób.
Na początku roku jednak prezes PiS Jarosław Kaczyński przyznał, że polskie służby mają dostęp do oprogramowania. Pegasus to program, po który sięgają służby zwalczające przestępczość i korupcję w wielu krajach. Źle by było, gdyby polskie służby nie miały tego typu narzędzia - mówił w rozmowie z tygodnikiem "Sieci".