W Iraku powinniśmy być tak długo, jak to jest niezbędne i ani jednego dnia dłużej – mówi Włodzimierz Cimoszewicz, gość porannych Faktów. Minister spraw zagranicznych dodaje, że misja Polaków potrwa co najmniej rok, a co 6 miesięcy wymieniany będzie jej skład.
Grzegorz Jasiński: Pana wizyta w Stanach Zjednoczonych, pańskie rozmowy tu prowadzone zdają się potwierdzać ostatecznie, że Polska weźmie na siebie odpowiedzialność za jedną ze stref w Iraku. Na czym to będzie polegało?
Włodzimierz Cimoszewicz: Wszystko na to wskazuje, że jeden z 4 sektorów tymczasowego zarządzania Irakiem znajdzie się pod naszym kierownictwem. Nie używam pojęcia „pod dowództwem”, choć bardzo ważnym składnikiem tych działań będzie wszystko to, co mają do zrobienia wojskowi, odpowiedzialni za porządek, bezpieczeństwo, ale chodzi o coś znacznie więcej. O zarówno doraźną pomoc dla Irakijczyków – myślę tutaj o potrzebach ich codziennego normalnego życia, myślę o konieczności dopomożenia temu społeczeństwu, przez kilkadziesiąt lat pozbawionemu elementarnych praw politycznych w tworzeniu struktur nowej władzy. Jednym z przesłań, jakim dzieliłem się tu, w Waszyngtonie jest to, że Polska ma wyjątkowe doświadczenia transformacyjne. My właśnie przez ostatnich kilkanaście lat tworzyliśmy nowe struktury władzy lokalnej i rozumiemy, że ważne jest tworzenie przyszłego irackiego rządu centralnego, ale mam wrażenie, że dla Irakijczyków nie mniej ważne są te sprawy, które dzieją się w ich bezpośrednim otoczeniu. Wreszcie nasze doświadczenia związane z transformacją gospodarki są również do wykorzystania, bo tak, jak są lepsi od nas znawcy polityk sektorowych w obszarze przemysłu naftowego czy jakiegoś innego, tak mam wrażenie, że ani w Ameryce ani w Europie Zachodniej nie ma lepszych od nas specjalistów, jeśli chodzi o transformacje systemu gospodarczego.
Grzegorz Jasiński: Spore poruszenie wywołała tutaj propozycja włączenia do kierowania tym sektorem dowództwa Korpusu Północ-Wschód. Niemcy, nasz najbliższy sąsiad, skarżą się, że minister obrony dowiedział się o tej sprawie z prasy.
Włodzimierz Cimoszewicz: Jest trochę nieporozumień związanych z tą sprawą, co do tego, co precyzyjnie nasz minister obrony powiedział w Waszyngtonie, ale przede wszystkim chodzi o wyrażenie intencji, że chcielibyśmy współpracować z europejskimi partnerami, także z krajami członkowskimi Unii Europejskiej. Byłoby nam oczywiście miło, gdyby to byli także nasi zachodni sąsiedzi, ale nie należy przywiązywać do tego znaczenia oficjalnej, formalnej propozycji, bo jest rzeczą oczywistą, że w stosunkach politycznych, dyplomatycznych ważne są wcześniejsze rozmowy w innym trybie. Ponadto niektóre państwa europejskie, w tym Niemcy, uzależniają swoje decyzje odnośnie udziału w rekonstrukcji Iraku od odpowiedniego mandatu, zwłaszcza oenzetowskiego. W tej chwili takiego mandatu nie ma, choć po moich rozmowach z ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii i po rozmowach z partnerami amerykańskimi, jestem przekonany, że w bliskim czasie podjęte zostaną intensywne wysiłki, zmierzające do tego, aby Rada Bezpieczeństwa odpowiednią rezolucję przyjęła.
Grzegorz Jasiński: W Polsce nie brakuje problemów wewnętrznych, których nie udaje się rozwiązać. Jak rząd zamierza przekonać społeczeństwo, że istotne jest zaangażowanie się tak daleko, w Iraku, kiedy na razie informacje o korzyściach z tego płynących są bardzo enigmatyczne?
Włodzimierz Cimoszewicz: Zleży o jakich korzyściach mówimy. Jedna jest niewątpliwie już osiągnięta, choć nie każdy musi ją na co dzień odczuwać – myślę o zwiększonym zakresie bezpieczeństwa. Więcej bezpieczeństwa międzynarodowego – więcej bezpieczeństwa dla naszego kraju. Nie możemy myśleć o bezpieczeństwie naszego kraju w bardzo tradycyjny sposób; wtedy, kiedy zagrożenie dawało się zlokalizować, najczęściej mieściło się w bezpośrednim sąsiedztwie, pochodziło z jakiegoś nieodległego kraju. Dzisiaj niebezpieczeństwem jest terroryzm i rozprzestrzenianie broni masowego rażenia i w tym zakresie osiągnięto wiele. Natomiast, gdy chodzi o inne korzyści, Polska skorzystała w trudnych momentach z solidarnego zachowania, postawy innych krajów i po prostu trzeba wyciągać z tego wnioski, to jest nasza powinność, przy czym nie ukrywam, że osobiście, podobnie jak cały rząd, bardzo liczyłem na to, iż nasz udział w procesach odbudowy gospodarczej będzie stwarzał świetną okazję dla polskich firm do zaangażowania się tam. Powinniśmy również myśleć o tym, w jaki sposób skutecznie odzyskać w przyszłości nasze wierzytelności. To są spore pieniądze, jakie Irak jest nam winien. Dobra przyszłość Iraku, większa szansa na odzyskanie tych środków.
Grzegorz Jasiński: Misja polskich żołnierzy w Iraku rozpocznie się już wkrótce. Jak pan sądzi, kiedy się zakończy.
Włodzimierz Cimoszewicz: Ona jest planowana oficjalnie na rok. Zakłada się, że co 6 miesięcy nasi żołnierze będą podlegali wymianie. Mam nadzieję, że to jest ten czas, który wystarczy, żeby stworzyć zalążki władz irackich, mogących przejąć odpowiedzialność za funkcjonowanie kraju. Nikt z nas nie nastawia się na to, żeby pozostawać tam bardzo długo, choć tak, jak mówią politycy amerykańscy, brytyjscy i jak powiedział to wywiadzie dla „Der Spiegel” prezydent Kwaśniewski, powinniśmy być tam tak długo, jak to jest niezbędne i ani jednego dnia dłużej.
Foto: Archiwum RMF