Zarzut niedopełnienia obowiązków podczas skupu i transportu jagniąt z Podhala do Włoch usłyszała była powiatowa lekarz weterynarii w Nowym Targu. Kobieta nie przyznaje się do winy. Zawiadomienie do prokuratury złożyli obrońcy praw zwierząt z Fundacji Viva, którzy monitorowali ubiegłoroczny skup przed Świętami Wielkanocnymi.
Śledztwo jest w toku. Nadal są prowadzone czynności w kierunku ustalenia odpowiedzialności ewentualnie innych osób. Ta osoba prowadziła nadzór nad dopuszczeniem zwierząt do transportu z Podhala do Włoch. Zdaniem prokuratury nie dopełniła wszystkich obowiązków i powinna była wstrzymać ten transport - powiedziała szefowa zakopiańskiej prokuratury Barbara Bogdanowicz.
Zdaniem śledczych zwierzęta były narażone na cierpienie podczas transportu i niewłaściwie do niego przygotowywane. Czas transportu ponad 800 sztuk zwierząt do Włoch ostatecznie trwał 3 dni, choć był planowany na 29 godzin. Śledczy ustalili, że zwierzęta były ściśnięte na niewielkiej powierzchni, bez dostępu do wody czy pokarmu.
Obrońcy praw zwierząt przekazali raport ze swojego monitoringu ubiegłorocznego skupu jagniąt europosłom. Aktywiści chcą, aby zmianie uległy unijne przepisy dotyczące długodystansowego transportu zwierząt.
Jagnięcina to obowiązkowe danie na Wielkanocnym stole we Włoszech. Co roku począwszy od lat 80. ub. w. przed Wielkanocą włoskie firmy skupują jagnięta z Podhala. W tym roku włoscy kontrahenci wycofali się ze skupu z uwagi na ubiegłoroczne protesty ekologów. Po jagnięta na Podhale przyjechała tylko jedna firma, która ma ubojnię na Słowacji.
(ug)