Zaledwie 4 dni i aż 5 akcji ratowników na Babiej Górze. Tak często goprowcy nie interweniowali tam od lat. W akcjach sprowadzania 11 turystów brało udział około 70 ratowników.

Po wczorajszej akcji 3 turystów ze Śląska trafiło do szpitali. Jeden z nich z drugim stopniem hipotermii leczony jest w Krakowie. Jak ustalił reporter RMF FM Marcin Buczek, jego stan jest ciężki. Mężczyzna jest nieprzytomny. Wieczorem był reanimowany w karetce. Dwaj pozostali turyści, leczeni w innym szpitalu, są w dobrym stanie.

Turyści zbyt późno wychodzili ze schroniska. Zawsze brakowało im czasu, żeby w porę zejść. A czas wędrówki zimą wydłuża się. Co prawda Babia Góra to szczyt w Beskidach, ale najwyższy w tym rejonie, z alpejskim klimatem, gdzie często nagle - i latem i zimą - zmienia się pogoda. I tego też nie przewidzieli. Zaskoczył ich wiatr, mróz, śnieżyca i mgła, które na odkrytym terenie przed szczytem Babiej Góry, poza górną granica lasu, szczególnie dają się we znaki. A to w takich warunkach turyści właśnie gubili orientację. 

Pierwsza akcja ratownicza była w piątek. Ratownicy sprowadzali wtedy dwóch turystów.

W sobotę ratowali kolejną dwójkę. Kobieta była tak wyczerpana, że ratownicy musieli znosić ją na noszach.

W niedzielę najpierw po zdobyciu szczytu zgubił się 51-letni mężczyzna, a potem na słowacką stronę przeszło trzech turystów.

Najdramatyczniejsza akcja była wczoraj, kiedy to w masywie Babiej Góry trzeba było ratować trójkę turystów ze Śląska.

(j.)