Amerykański żołnierz został aresztowany po tym, jak otworzył ogień do afgańskich cywilów w południowej prowincji Kandahar - poinformowały źródła Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa w Afganistanie (ISAF). Według raportu lokalnych władz, w wyniku strzelaniny mogło zginąć lub zostać rannych nawet 17 osób.
Żołnierz, który dokonał masakry, jest obecnie przetrzymywany w bazie NATO. Śledztwo w jego sprawie prowadzą siły amerykańskie we współpracy z władzami afgańskimi. Rzecznik ISAF, kapitan Justin Brockhoff, poinformował także, że pozostali ranieni przez żołnierza otrzymali pomoc medyczną.
Wcześniej Brockhoff informował, że rannych zostało wielu afgańskich cywilów, ale nikt nie zginął. Mówił też, że do strzelaniny nie doszło ani w bazie NATO, ani amerykańskiej, ale nie przekazał żadnych innych informacji o okolicznościach zdarzenia.
Ministerstwo spraw wewnętrznych w Kabulu wydało komunikat, w którym potępiło zamach. Lokalne władze poinformowały także, że zostanie wszczęte śledztwo w tej sprawie. Natomiast resort obrony poinformował, że jego szef "jest zszokowany i głęboko zasmucony zabiciem niewinnych cywilów przez siły koalicji".
Do ostrzelania cywilów doszło po kilku tygodniach zaostrzonych relacji między siłami USA a afgańskimi władzami. Napięcia spowodowane były spaleniem księgi Koranu w amerykańskiej bazie wojskowej. Mimo przeprosin ze strony Stanów Zjednoczonych, doszło do gwałtownych antyamerykańskich protestów.