Komisja śledcza ds. PKN Orlen nie przyjęła wniosku o odwołanie Józefa Gruszki z funkcji przewodniczącego. Zamieszanie wywołała informacja o aresztowaniu za szpiegostwo byłego asystenta posła PSL-u.
Prokurator krajowy Karol Napierski, który spotkał się z posłami komisji, powiedział, że aresztowany Marcin T. wielokrotnie kontaktował się z "odpowiednimi służbami zagranicznymi". Według Napierskiego, nie ma to jednak związku z pracami komisji.
Poseł Gruszka wielokrotnie dziś zapewniał, że z Marcinem T. zakończył współpracę w grudniu ubiegłego roku. Nasze kontakty były rzadkie - dodaje. To jednak nie przekonuje SdPl, która domaga się usunięcia posła PSL z komisji.
Zdaniem części śledczych rewelacje dotyczące byłego asystenta Gruszki to atak na komisję, próba sparaliżowania jej prac, wrzutka do politycznego kotła. Wiceszef komisji Roman Giertych ma zresztą swoją teorię dotyczącą ostatnich doniesień. Wg niego za działaniami stoi ABW, które w ten sposób może chcieć chronić prezydenta. Jest to świadomym działaniem zmierzającym do zmanipulowania tego, co zrobił pan prezydent - uważa Roman Giertych.
Prokurator Kazimierz Olejnik, który ujawnił informację o aresztowaniu byłego asystenta posła Gruszki, miał się dziś spotykać z członkami komisji, ale do Sejmu nie przyszedł – wyjechał do Białowieży. Śledczy są zbulwersowani. Z Olejnikiem chcieli rozmawiać m.in. o Dochanlu i dziwnym - ich zdaniem - śledztwie w jego sprawie. Coraz więcej faktów zbiera się w kierunku wezwania prokuratora Olejnika jako świadka przed komisję – mówi poseł Zbigniew Wassermann.
A jakie znaczenie mają asystenci posłów? Do jakich dokumentów mają dostęp? Teoretycznie do dokumentów jawnych, bo nie posiadają tzw. certyfikatu dopuszczenia do tajemnic państwowych.
Mają dostęp do informacji dostępnych opinii publicznej, tych w Internecie np. - tłumaczy Roman Giertych. Ale Andrzej Celiński twierdzi, że to tylko teoria. Wiem, że niektórzy posłowie dopuszczają ich do bardzo wrażliwych dokumentów (…) zawierających takie informacje, o których rozsądny, wykształcony człowiek wie, że powinny zostać tajemnicą państwa, czyli tajnych umów, dokumentów prokuratury czy ABW.
Marszałek Sejmu, Włodzimierz Cimoszewicz, nie zamierza podejmować żadnych działań, które mogłyby ograniczyć asystentom dostęp do tajnych dokumentów. - To poseł powinien mieć na tyle oleju w głowie, żeby wiedzieć, kogo należy zatrudniać, a kogo nie - dodaje. Innego zdania jest wicemarszałek, Tomasz Nałęcz, który zamierza wnioskować, by prezydium Sejmu zajęło się sprawą asystentów. - Dziwi fakt, że te osoby poświęcają swój czas zupełnie nieodpłatnie. To mogą być pasjonaci, ale też ludzie, którym ta działalność daje dużo większe korzyści niż skromna pensja - uważa Nałęcz.
Funkcja asystenta to przepustka na posiedzenia komisji sejmowych, podczas których zapadają decyzje warte miliony złotych. Przykładem może być postać Macieja Skórki, który doprowadził do złagodzenia podatków od automatów hazardowych. Jak się później okazało, sam Skórka miał tysiące takich maszyn.
Podkreślmy, że asystenci to nie jest żadna sprawdzona grupa ludzi, to raczej zbieranina znajomych.