Ja nie bardzo rozumiem, jak można na poważne mówić o zagrożeniu wojną ze strony naszego kraju. A przecież takie przypuszczenia czy sugestie formułowane są przez wielu obserwatorów na Zachodzie - mówi RMF FM nowy ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce Sergey Andreev. W rozmowie z Krzysztofem Zasadą odnosi się także do sytuacji na Krymie, zachodnich sankcji, a także rosyjskiego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej: Nie wiem, kiedy to śledztwo się zakończy. A co dotyczy szczątków samolotu - one są dowodami rzeczowymi w tym śledztwie i mogą być zwrócone polskiej stronie dopiero wtedy, kiedy śledztwo w Rosji w tej sprawie się zakończy i będą podjęte odpowiednie decyzje.
Krzysztof Zasada: Jak pan może określić stan stosunków Rosji z Zachodem. Na dziś mamy już zimną wojnę?
Sergey Andreev: Chciałoby się, żeby te stosunki były lepsze. Nie chciałbym natomiast określać naszych stosunków z krajami Zachodu w kategorii zimnej czy niezimnej wojny. Żadne takie określenia nie wyczerpują pełni tego obrazu i dlatego mogą być jedynie przybliżeniem. Oprócz tego są emocjonalne, a od emocji lepiej trzymać się z daleka.
Jakie, z pana punktu widzenia, jest teraz największe zagrożenie dla Europy i świata? Kraje Zachodu niepokoją działania Rosji w związku z sytuacją na wschodzie Ukrainy. Mają rację?
Według mnie zagrożenie terroryzmem na świecie jest o wiele bardziej poważne i realne niż inne potencjalne zagrożenia. Co dotyczy działań Rosji, jej polityki, to ja nie bardzo rozumiem, jak można na poważne mówić o zagrożeniu wojną na przykład ze strony naszego kraju. A przecież takie przypuszczenia, czy sugestie formułowane są przez wielu obserwatorów na Zachodzie. To, co zdarzyło się na Ukrainie i wokół niej, to tragiczne wydarzenia. Niestety, są one efektem krótkowzrocznej i nieodpowiedzialnej - rzekłbym - polityki prowadzonej przez określone siły na Ukrainie, a także w innych państwach.
Pan powiedział, że nie ma żadnego zagrożenia wojną ze strony Rosji. W takim razie niech pan powie, jaki był cel ostatnich lotów maszyn rosyjskich sił powietrznych w pobliżu granic przestrzeni powietrznej państw członków NATO? Bojowe samoloty rejestrowano na przykład w okolicach Portugalii.
Także tuż przy naszych granicach nieprzerwanie latają samoloty sił powietrznych państw NATO. My także możemy zapytać po co, jaki jest tego cel. Nasze lotnictwo wykonuje normalne treningowe loty w różnych rejonach kuli ziemskiej. Dysponujemy lotnictwem strategicznym. Ono operuje na dalekich dystansach. To normalna praktyka, niczego dziwnego w tym nie ma. Nasze samoloty nie naruszyły żadnych norm międzynarodowych, czy prawideł bezpieczeństwa ruchu lotniczego.
Szefostwo NATO mówi o demonstracji i prowokacji.
Nie ma racji. My nie traktujemy tego jak prowokacji, a raczej normalną pracę treningową, czy szkoleniową naszych pilotów.
Oprócz treningów, można się przekonać jak na takie działania reagują członkowie NATO.
(śmiech) Mogą też nie reagować, wtedy się nie przekonamy.
Jakie są szanse na normalizację sytuacji w Europie. To raczej wątpliwe, że Zachód uzna włączenie Krymu w skład Rosyjskiej Federacji. Zabrnęliśmy w ślepą uliczkę?
Tak czy inaczej z tej ślepej uliczki trzeba będzie znaleźć jakieś wyjście. My, ze swej strony, jesteśmy do tego gotowi. Kiedy taka gotowość pojawi się i ze strony naszych partnerów, mam nadzieję, że wspólnym wysiłkiem takie wyjście znajdziemy.
Ale status Krymu jest ostateczny, on nie może się zmienić - z waszego punktu widzenia?
Oczywiście, że nie. Krym jest częścią Federacji Rosyjskiej. Mieszkańcy półwyspu zrealizowali swoje prawo do samookreślenia. Właściwie każdy, kto zna historię Krymu, każdy, kto zna realną sytuację tam panującą, nie będzie stawiać w wątpliwość tego, że absolutna większość mieszkańców Krymu zawsze uważała się za Rosjan, za ludzi należących do Rosji. Ich wybór dotyczący powrotu w skład Federacji po tym, co wydarzyło się w Kijowie, po przewrocie państwowym, po naruszeniu fundamentalnych norm, na których zbudowano ukraińskie państwo, stał się całkowicie logiczny.
Sytuacja z Krymem, doprowadziła do zachodnich sankcji przeciwko Rosji. Czy te sankcje wpływają na gospodarczą kondycję Rosji?
Oczywiście tak. Sankcje wpływają zarówno na sytuację w naszym kraju, jak i naszych partnerów, z którymi my podtrzymywaliśmy i podtrzymujemy bliskie relacje gospodarcze, które są teraz zagrożone. Kto na tych sankcjach traci bardziej - to jest dyskusyjna kwestia. Na pewno można to podliczać, na różne sposoby, wyciągać różne wnioski. Jednak najważniejszy jest taki, że te sankcje są niepotrzebne, one do niczego nie prowadzą. One nie są w stanie zrealizować tych celów, dla których rzekomo je wprowadzono.
Jak długo Rosja jest w stanie poradzić sobie bez zachodnich towarów, które do tej pory były na przykład normą na waszych sklepowych półkach?
Poradzimy sobie tyle, ile trzeba będzie. To nie jest tak, że siedzimy sobie z założonymi rękoma i czekamy, kiedy sankcje będą zniesione i te towary wrócą na nasz rynek. Podejmujemy kroki, żeby po pierwsze zwiększyć własną produkcję i zapełnić te nisze, które okazały się puste. My także zawiązujemy stosunki handlowe z innymi krajami, które nie wprowadziły przeciwko nam sankcji i ich towary zapełniają nasz rynek. Teraz oczywiście mamy okres przejściowy, kiedy przestrajamy nasz system ekonomicznych relacji. To skutkuje wzrostem cen, na niektóre towary, ale to zjawisko przejściowe. Z czasem, jak powiedziałem, nisze się zapełnią, sytuacja się znormalizuje. Jednym z efektów tego, gdy sankcje będą odwołane, na pewno wielu dotychczasowym dostawcom z Unii Europejskiej, czy USA wrócić na nasz rynek na poprzednich warunkach będzie wyjątkowo trudno, a może nawet będzie to niemożliwe.
Mówiłem o ograniczeniach handlowych, ale to niewielka część sankcji. Czy Rosja jest w stanie poradzić sobie bez kredytów z Zachodu, których potrzebuje, czy jest w stanie poradzić sobie bez zagranicznych inwestorów?
Oczywiście damy sobie radę. Mamy wystarczająco stabilną sytuację ekonomiczną. Nasz dług zagraniczny stanowi obecnie 2 procent PKB. Państwowy dług nie przekracza 10 procent PKB. Można to porównać z danymi o zadłużeniu USA, czy wielu krajów europejskich, które nie wpisują się w obowiązkowe - jakby się wydawało - przepisy o 60 procentach PKB, ustanowione w Unii Europejskiej. Mamy znaczące rezerwy walutowe i rezerwy złota, rządowe fundusze stabilizacyjne. I rzeczywiście - jak powiedziałem - nie siedzimy z założonymi rękoma. Mamy dostateczne zapasy, by przejść obecny etap, a potem znajdziemy inne metody.
Jak pan widzi najbliższą przyszłość stosunków z Polską. To stosunki Rosji z państwem-członkiem Unii Europejskiej, czy stosunki dwustronne?
Polska jest członkiem Unii. My tak to powinniśmy traktować. Polska realizuje normy obowiązujące we Wspólnocie. Oczywiście jest też element stosunków dwustronnych w naszych relacjach, ale w znaczącej części nasze stosunki określają normy unijne, stosowane w Polsce.
A czy na te dwustronne relacje wpłynęło jakoś zatrzymanie w Polsce dwóch osób, które są podejrzewane o szpiegostwo na rzecz Rosji?
Nie komentuję tej sprawy.
Na nasze relacje duży wpływ ma także rosyjskie śledztwo dotyczące katastrofy smoleńskiej. Jakie są najnowsze informacje dotyczące tego postępowania, kiedy to śledztwo może się zakończyć i kiedy do Polski zostanie przekazany wrak tupolewa?
Nie mam informacji, kiedy zakończy się śledztwo w sprawie tej katastrofy, to wszystko leży w gestii rosyjskich organów śledczych. Oni w swej pracy kierują się swoimi regułami. A uwzględniając wielkie polityczne znaczenie tego postępowania, rzeczywiście powinno być ono przeprowadzone w pełnym zakresie, do ostatniego szczegółu. Dlatego ono trwa już tyle czasu. Jeszcze raz powiem - nie wiem, kiedy to śledztwo się zakończy. A co dotyczy szczątków samolotu - one są dowodami rzeczowymi w tym śledztwie, i mogą być zwrócone polskiej stronie dopiero wtedy, kiedy śledztwo w Rosji w tej sprawie się zakończy i będą podjęte odpowiednie decyzje. Muszę jeszcze dodać, że oprócz własnego postępowania, które jest prowadzone przez rosyjskie organy śledcze, one dość długo czasu i sił tracą także na przygotowywanie odpowiedzi polskim śledczym, którzy prowadzą swoje postępowanie. Oni cały czas zwracają się do swych rosyjskich kolegów z prośbą o przedstawienie informacji, materiałów i tak dalej. To całkowicie zrozumiałe i uzasadnione, ale jest to jedna z przyczyn, które powodują, że terminy naszego śledztwa się przeciągają. Siły i środki śledczej ekipy nie są bezgraniczne i dlatego trzeba się zajmować jednocześnie śledztwem w jednym i drugim kraju.