Posłowie zajmują się tarczą antyinflacyjną 2.0. Przedstawiając ją po rządzie premier Mateusz Morawiecki zapowiedział czasowe obniżenie VAT-u na podstawowe produkty. Projekt, którego autorem jest rząd, składa w Sejmie grupa posłów PiS. Jak zauważa dziennikarz RMF FM Tomasz Skory, nie ma pod nim podpisów premiera czy ministra finansów.
Rząd zapowiada obniżenie VAT-u na paliwa z 23 do 8 procent. To powinno sprawić, że już 1 lutego ceny na stacjach spadną o mniej więcej 70 groszy za litr.
Zauważalna będzie także obniżka VAT-u na żywność z 5 procent do zera. To obejmie zdecydowaną większość produktów spożywczych. Ceny w sklepach ma także zredukować obniżka do zera VAT-u na nawozy.
Dodatkowo spaść ma VAT na ogrzewanie - do 5 procent.
Co ważne - te wszystkie obniżki będą czasowe - na pół roku: od 1 lutego do 1 sierpnia.
Budżet państwa ma za to zapłacić 15-20 miliardów złotych.
Sejm rozpoczął pierwsze czytanie projektu zmiany ustawy o VAT. Jutro ma on trafić pod głosowanie.
Jak zauważa dziennikarz RMF FM Tomasz Skory, mimo że autorem procedowanego projektu jest rząd, w Sejmie złożyła go grupa posłów PiS. Ma to olbrzymie znaczenie: inicjatywa poselska zwolniona jest z obowiązku konsultowania przed przekazaniem do parlamentu.
W wypadku obniżki VAT-u to korzystne, bo znacznie przyspiesza procedurę.
Sprawa ma też jednak drugie dno: pod projektem rządowym nie podpisał się ani premier, ani żaden z członków rządu. Odpowiedzialność za treść ponoszą więc tylko posłowie, a rząd w każdej chwili może się go wyprzeć. I całkiem możliwe, że spróbuje, bo obniżenie do zera VAT-u na gaz jest niezgodne z dyrektywą unijną, którą rząd zaakceptował.
Ponieważ rząd zapowiedział, że obniżki stawek VAT-u mają zacząć obowiązywać od 1 lutego, tym samym wymusił na Senacie skrócenie czasu na przeanalizowanie ustawy. Druga izba będzie musiała się zebrać na dodatkowym posiedzeniu, najpewniej w drugiej połowie przyszłego tygodnia.
Rosnące ceny gazu i prądu - to dopiero początek listy podwyżek. Podniesienie cen za usługi zapowiadają przedsiębiorcy. W związku z rosnącymi kosztami prowadzenia działalności gospodarczej, wzrosną ceny właściwie wszystkiego.
Nie mam wyjścia, muszę podnieść ceny co najmniej o 15-20 procent, ale jeszcze nie wyliczyłam dokładnie - mówi naszej reporterce pani Monika, kosmetolog. Podniosłam ceny o 30 proc. - mówi nam fizjoterapeutka Inez Lamcha-Łągiewska, pracująca z dziećmi z niepełnosprawnością i zagrożone niepełnosprawnością. Gabinet ogrzewam gazem, który wzrósł kolosalnie, do tego ceny prądu, ZUS, podatki i ciągle rosnące koszty.
Właściciele salonów fryzjerskich i kosmetycznych, krawcowe, architekci, restauratorzy - to dopiero początek listy. Wzrost cen zapowiadają też prowadzący zajęcia sportowe dla dzieci czy naukę języków. Właściwie przedstawiciele wszystkich branż, którzy się do nas odezwali, mówią to samo: rosnące koszty wymuszają podniesienie cen usług, chociaż często nie są to łatwe decyzje.
Polacy uważają, że inflacja jest znacznie wyższa, niż wskazywałyby na to statystyki Głównego Urzędu Statystycznego. Jak wynika z badania United Surveys dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej", według Polaków ceny towarów i usług konsumpcyjnych w ciągu roku wzrosły o prawie 30 proc.
Według Głównego Urzędu Statystycznego w grudniu ceny towarów i usług konsumpcyjnych były wyższe o 8,6 proc. niż przed rokiem.
United Surveys zapytało jednak Polaków, o ile ich zdaniem średnio wzrosły ceny w ciągu ostatniego roku. Średnia ze wszystkich podanych odpowiedzi wyniosła 27,3 proc., czyli ponad trzykrotnie więcej niż statystyki GUS-u.
Wzrosty cen najbardziej odczuli renciści. Według nich ceny wzrosły średnio o 48 proc.
Co ciekawe, gorzej nastawieni są zwolennicy obozu rządzącego (średnia prognoz 27 proc.) niż opozycji (26 proc.).
Sondaż przeprowadzono w dniach 6-7 stycznia metodą telefoniczną CATI na 1000 badanych. Publikujemy go <<< TUTAJ >>>