Jeszcze w tym tygodniu Komisja Europejska rozpocznie przeciwko Niemcom procedurę o naruszenie prawa – zapewniają współpracownicy polskiej komisarz Elżbiety Bieńkowskiej. Chodzi o nowe przepisy w sprawie płacy minimalnej, które mają się stosować także do przejeżdżających tranzytem polskich kierowców. W tej sprawie protestem na drogach grożą polskie firmy transportowe.
Komisja Europejska zażąda od Berlina wyjaśnień, bo jest przekonana, że niemieckie przepisy naruszają unijne prawo. Przepisy są kuriozalne - mówił jeden ze współpracowników Elżbiety Bieńkowskiej.
Teoretycznie sprawa może się zakończyć pozwem do unijnego Trybunału i skazaniem Berlina na zapłacenie wysokich kar.
Jednak nieoficjalnie mówi się, że nikt nie chce teraz zadzierać z Niemcami, gdy strefa euro trzeszczy w szwach. Komisja nie będzie więc upolityczniać sprawy. Chce tę sprawę załatwić bez nagłaśniania i liczy, że Berlin wycofa się z tej interpretacji przepisów o minimalnej płacy.
Niemcy będą miały 70 dni na odpowiedź, ale Bruksela będzie chciała ten czas skrócić do dwóch tygodni. Komisja wyśle także list z odpowiedzią do Polski i innych krajów zaniepokojonych niemieckimi przepisami.
Podpiszą go Bieńkowska a także komisarz ds. transportu oraz ds. socjalnych. List ma zostać wysłany w czwartek. Osobne spotkanie w tej sprawie planuje w Berlinie unijna komisarz ds. transportu. Skargę do Komisji na niemieckie przepisy przesłały poza Polską, także kraje bałtyckie, Rumunia, Wielka Brytania i Węgry.
Polscy przewoźnicy oskarżają urzędników o bierność.
Piszemy do ministrów, komisarzy, nawet do szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska i nic - mówił w rozmowie z reporterem RMF FM Jan Buczek, szef Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych - Zadowoleni jesteśmy tylko z tego, że nie odesłali nam zalakowanych pism bez przeczytania. Natomiast żadnej innej reakcji do dzisiaj nie widać.
Buczek dodał, że największym problemem są niejasne przepisy. Już połowa stycznia, a my wciąż nie wiemy, czy stawki minimalne obowiązują tylko podczas przewozu na terenie Niemiec, czy przez cały czas kontraktu z niemieckimi partnerami - skarżył się prezes zrzeszenia.
Osią sporu są nowe przepisy, jakie od nowego roku weszły w życie w Niemczech. Chodzi o ustawę o płacy minimalnej. Stawka za godzinę, która dotyczy Niemców, ale też obywateli innych państw pracujących w tym kraju, ma wynosić co najmniej 8,5 euro za godzinę. Dotyczy to wszystkich pracowników w czasie ich zatrudnienia w Niemczech, niezależnie od tego, czy ich pracodawca ma swoją siedzibę w kraju czy za granicą. W praktyce każda firma transportowa, której samochód przejeżdżałby tranzytem przez terytorium naszego sąsiada, musiałaby płacić swoim kierowcom odpowiednio wysokie stawki.
Nowe niemieckie przepisy uderzą szczególnie mocno w Polskę, która ma drugą co do wielkości flotę samochodów ciężarowych w całej UE. Firmy z naszego kraju, a także innych państw Europy Wschodniej mogą konkurować ze swoimi zachodnimi odpowiednikami niższymi stawkami dla kierowców.