Mamy niewielu naprawdę bogatych przedsiębiorców, którzy mogliby się równać z biznesmenami z Zachodu - informuje "Rzeczpospolita". Łączna wartość udziałów i akcji, które należą do 500 najbogatszych przedsiębiorców w naszym kraju, to 117 mld zł. W przeliczeniu na euro (28 mld euro) to niewiele więcej niż majątek jednego tylko najbogatszego przedsiębiorcy w Niemczech Karla Albrechta (współzałożyciela sieci Aldi) i niespełna połowa wartości biznesu Meksykanina Carlosa Slima Helu, lidera listy globalnych krezusów magazynu "Forbes".
Już majątek wart 26 mln zł zapewnia miejsce w gronie najbogatszych. Tak wynika z pierwszej w kraju Listy 500 największych polskich przedsiębiorców magazynu "Sukces". Wprawdzie dla przeciętnego Polaka to kwota kosmiczna, ale w coraz bardziej zglobalizowanym biznesie jest wręcz symboliczna.
Dystans, jaki nadal dzieli czołówkę polskich biznesmenów od liderów z Zachodu, nie dziwi prof. Witolda Orłowskiego, członka Rady Gospodarczej przy premierze. Jak zaznacza, podobnie jak polski robotnik ma prawo zazdrościć znacznie wyższych dochodów robotnikowi niemieckiemu, tak samo przeciętny bogaty przedsiębiorca w Polsce może pozazdrościć milionerowi za Odrą. Tym bardziej że - jak podkreśla prof. Orłowski - łatwiej jest dogonić kogoś zamożniejszego pod względem dochodów niż pod względem majątku, który odkłada się latami, niekiedy przez pokolenia.