Jest pierwszy kraj, gdzie kryptowaluta stała się oficjalnym państwowym pieniądzem. Od dziś bitcoin jest legalnym środkiem płatniczym w Salwadorze.
Uznanie bitcoina prawnym środkiem płatniczym firmuje sam prezydent Salwadoru Nayib Armando Bukele Ortez.
Zwolennicy tego pionierskiego kroku wyliczają, że na bankowych prowizjach i innych kosztach uda się zaoszczędzić w 6,5-milionowym kraju około 400 mln dolarów rocznie. Przeciwnicy jednak burzą się, że bitcoin jest tak niestabilny, iż równie dobrze mieszkańcy i firmy mogą stracić znacznie więcej - jeśli bitcoin będzie tracił na wartości.
O tym, że bitcoin jest niestabilny może świadczyć fakt, że w kilka godzin zaliczył spadek o dziesięć procent wartości. Tuż przed oficjalnym wprowadzeniem, bitcoin był wart 52 i pół tysiąca dolarów, a dziesięć godzin później - nieco ponad 45 tysięcy.
Przeciwnicy rozwiązania obawiają się też promowania przestępczości i prania pieniędzy w Salwadorze.
Na początek cyfrowe portfele - w postaci aplikacji dla każdego obywatela - nie zadziałały. Prezydent od razu wskazał winnych pisząc na Twiterze: "Apple, Google, Huawei - uwolnijcie go" i dodał czerwona emotkę symbolizującą złość.
Jak podkreśla dziennikarz RMF FM, kiedy już wszystko zacznie działać jak należy, pozostanie kilka pytań. Po pierwsze, czy sklepom i innym firmom nie grożą formalnie żadne kary za odmowę przyjęcia kryptoprzelewu, a skoro nie, to jak uznać bitcoina za faktycznie równoprawny środek płatniczy. Po drugie - nawet jeśli firmy będą chciały przyjąć kryptoprzelew, to będzie kłopot, bo na znacznej części terytorium kraju nie ma odpowiedniego zasięgu.
W miastach stanęły już bankomaty, w których można wymienić swoje bitcoiny na tradycyjne pieniądze papierowe.
W Salwadorze dotychczasowy środek płatniczy to od 20 lat amerykański dolar.