18 stycznia przypada trzeci poniedziałek tego roku: w języku angielskim "Blue Monday" ("blue" oznacza "niebieski", ale też "smutny"). Eksperci, rozważając czy to medialny mit, czy okazja do rozmowy o depresji zalecają, aby podejść do tego dnia z dobrym nastawieniem; w razie długotrwałych spadków nastroju apelują jednak o poszukanie profesjonalnej pomocy.
Trzeci poniedziałek roku określany jest jako dzień najbardziej depresyjny. Termin "Blue Monday" wprowadził Cliff Arnall, brytyjski psycholog z Cardiff University. Arnall wyznaczał datę najgorszego dnia roku za pomocą wzoru matematycznego, uwzględniając pogodę (krótki dzień i małe nasłonecznienie), czynniki psychiczne (świadomość niedotrzymania postanowień noworocznych) i ekonomiczne.
Jak podkreśla psycholog ze Szpitala Miejskiego nr 4 w Gliwicach Justyna Soroka, najbardziej narażone są tu osoby między dwudziestym, a trzydziestym rokiem życia, szczególnie kobiety. Jeśli przeżywamy nieprzyjemne uczucia, mamy skłonności do stanów depresyjnych, do tego jeszcze dojdą takie czynniki jak brak słońca, zimno, początek roku i pojawiające się myśli o kolejnych, trudnych dniach pracy, a w mediach słyszymy informacje o ‘Blue Monday’ - zaczynamy w to wierzyć - wyjaśniła specjalistka.
Soroka wskazała, że mocne postanowienie spędzenia tego dnia z pozytywnym nastawieniem powinno zapobiec doszukiwaniu się negatywnych aspektów. Jeśli jednak zdarzy się spadek nastroju - poszukajmy odpowiedzi na pytanie o przyczynę tego stanu rzeczy w nas samych, a nie w tym, co np. przeczytamy w sieci - przekonuje dr Soroka.
Psycholożka zaznacza jednocześnie, że jeżeli obniżenie nastroju, zobojętnienie, poczucie pustki, płaczliwość, smutek, zaburzenia snu i koncentracji stają się długotrwałe, warto skorzystać ze wsparcia specjalisty.
Zgodnie z obecnymi szacunkami na różne formy depresji może cierpieć w Polsce 1,5 mln osób, wśród nich ludzie młodzi, aktywni zawodowo.